Rozstanie i pozew
Pod koniec kwietnia było pewne, że związek aktora i jego żony zawisł na włosku. Pozew rozwodowy trafił do sądu... i to z inicjatywy Marleny! Marcin Mroczek, choć wciąż wierzył w naprawę relacji, nie miał już szans – decyzja zapadła.

Jak mówił mediom informator z produkcji „M jak Miłość”:
„Unikał rozmów na planie. Nie chciał, żeby temat wyszedł poza dom”.
W maju Marlena spakowała walizki i opuściła wspólny dom. Bliscy pary szeptali już wtedy, że między nimi "NIE JEST DOBRZE". I nie chodziło tylko o uczucia – podobno kwestia podziału opieki nad dziećmi była jednym z najgorętszych punktów zapalnych.

Rozwód - to już pewne!
Dramatyczny finał rozegrał się 26 maja w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga. O godzinie 11:30 oboje pojawili się w gmachu sądu – osobno, bez uśmiechów, w ciemnych okularach, które miały skryć emocje.
Choć wymienili krótkie "dzień dobry", od razu było czuć napięcie. Siedzieli z dala od siebie. Żadnych gestów, żadnych spojrzeń. Rozprawa rozpoczęła się z 15-minutowym opóźnieniem. Na sali obecna była... teściowa Mroczka, która złożyła zeznania jako świadek! Po 20 minutach sąd wezwał parę na ogłoszenie wyroku.

Chwilę później para niemal uciekła z budynku sądu. Marcin próbował uniknąć fotoreporterów i – UWAGA – opuścił sąd tylnym wyjściem!
„Nie chciał, żeby ktoś go złapał z aparatem. Był wyraźnie poruszony”
– mówił reporter Pudelka.

Choć o wyniku rozprawy obie strony milczały, a w systemie sądowym nie pojawił się żaden wpis, Pudelek dotarł do oficjalnych informacji. Dziś, 28 sierpnia, Biuro Obsługi Interesantów potwierdziło:
"W sprawie zapadł wyrok"
– krótko, ale dobitnie.
