Nowa medialna para przez ostatnie tygodnie nie schodziła z ekranów. Sławosz Uznański, świeżo upieczony astronauta, tak bardzo rozsmakował się w blasku fleszy, że zamiast skupić się na naukowych spotkaniach, ruszył w tournée po śniadaniowych programach, opowiadając po stokroć o pierogach w kosmosie. Jego celebryckie zapędy były tak intensywne, że musiała go publicznie skarcić sama Doda, gdy rozdawał autografy podczas jej koncertu.
Od posłanki do celebrytki — i z powrotem?
Aleksandra Wiśniewska-Uznańska, posłanka, nie celebrytka (choć coraz trudniej to rozróżnić), przez kilka dni zachowywała się jak pierwsza dama. Na schodach samolotu prezentowała się z gracją godną kampanii prezydenckiej, a w studiach telewizyjnych opowiadała o wszystkim — poza tym, co dotyczy jej pracy parlamentarnej. W mięyczasie po sieci zaczęło krążyć nagranie, które obnażyło jej niewiedzę na temat podstaw geografii Bliskiego Wschodu. Internauci nie mieli litości. Powstały dziesiątki memów, w których Aleksandra wyskakuje z lodówki, z mikrofonem, z pierogiem, z globusem, z naszyjnikiem.

Wizerunkowa katastrofa i sztab kryzysowy
Wpadka goniła wpadkę. Wizerunkowa katastrofa była już tak spektakularna, że — jak donoszą złośliwi komentatorzy — powołano sztab kryzysowy. I wygląda na to, że jego pierwszą decyzją było: schować Aleksandrę. Prawdopodobnie nie pojawiła się nawet na zaprzysiężeniu prezydenta, choć jako posłanka ma obowiązek uczestniczyć w takich wydarzeniach. Ale może role się już jej pokręciły? Może bardziej czuje się influencerką niż parlamentarzystką? W każdym razie — zniknęła. A wraz z nią zniknął naszyjnik.

Naszyjnik, który zniknął razem z właścicielką
Wpadka z błyszczącym naszyjnikiem, który wyglądał jak z katalogu jubilerskiego, wywołała burzę. Aleksandra próbowała się tłumaczyć, że to tylko cyrkonie, ale dowodów nie przedstawiono. Nie było certyfikatu, nie było paragonu, nie było rzeczoznawcy. Był tylko błysk. A potem — zniknięcie. Naszyjnik zniknął razem z posłanką. A może już nawet z celebrytką?

Sławosz wraca na Ziemię — i do śniadaniowych programów
Gdy Sławosz Uznański-Wiśniewski wrócił z misji, zamiast skupić się na spotkaniach naukowych, konferencjach czy edukacji, ruszył w tournée medialne. Zamiast opowiadać o technologii, opowiadał o pierogach. Zamiast mówić o przyszłości kosmicznych badań, mówił o tym, jak smakowały pierogi w orbicie. A przecież mała szansa, że ktokolwiek z nas poleci i porówna doznania kulinarne. Czy naprawdę za to zapłacili podatnicy? Żeby po stokroć usłyszeć, że „były dobre”?

Czy sztab kryzysowy doradził parze medialny reset?
Choć oficjalnych komunikatów brak, z kręgów zbliżonych do Platformy Obywatelskiej i środowisk naukowych słychać głosy, że para powinna na jakiś czas zniknąć z radarów. Po fali medialnych wystąpień, wywiadów i sesji zdjęciowych, doradcy mieli zasugerować, by zrezygnować z dalszego lansowania się i pozwolić opinii publicznej „odpocząć” od Uznańskich-Wiśniewskich.

Choć Aleksandra Uznańska-Wiśniewska formalnie pełni mandat posłanki, nie pojawiła się na zaprzysiężeniu nowego prezydenta w Sejmie, co wywołało falę spekulacji. Według jej biografii, zasiada w kilku komisjach sejmowych, m.in. ds. obrony narodowej i spraw zagranicznych, ale ostatnio nie była widoczna w kluczowych momentach politycznych.
Wygląda na to, że Wiśniewscy-Uznańscy przechodzą kontrolowany medialny detoks. Czy wrócą w glorii i chwale? Być może — ale mamy nadzieję, że tym razem z większym naciskiem na merytorykę niż błysk fleszy, bo podatnicy raczej nie za gwiazdorzenie im płacą.