Bydlaki z Niemiec chcą handlować ludzkim cierpieniem [ZDJĘCIA]

Ponad 100 nazwisk Polaków skazanych na śmierć przez nazistowskie sądy, list dziecka z obozu na Majdanku, dokumenty sterylizacji więźnia Dachau, opaski z gwiazdą Dawida – wszystko to niemiecki dom aukcyjny Felzmann wystawił na sprzedaż. Niemcy przyzwyczaili nas już, że dorabiają się na ludzkim cierpieniu – od niewolniczej pracy Polaków w czasie wojny, przez grabież Warszawy. Dziś ich potomkowie handlują pamięcią o zamordowanych. Gdzie są granice etyki?

3 minut czytania

Niemiecki dom aukcyjny Felzmann z Neuss w Północnej Nadrenii, postanowił wystawić na sprzedaż ponad sześćset dokumentów i pamiątek związanych z ofiarami niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych – od listy więźniów Auschwitz i Buchenwaldu, przez kartoteki Gestapo, po list dziecka z obozu na Majdanku i dokumenty sterylizacji więźniów Dachau. Wszystko to wyceniono jak zwykłe antyki, z cenami wywoławczymi od kilkuset do kilkunastu tysięcy euro.

Podczas gdy w Polsce i środowiskach międzynarodowych wybucha oburzenie, niemieckie Der Spiegel i Die Zeit odnotowały sprawę, cytując Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, który nazwał aukcję „cyniczną i bezwstydną”. Jednak ton tych publikacji jest chłodny, informacyjny, pozbawiony emocji.

Gdy Polska reaguje oburzeniem, Niemcy opisują jakby chodziło o sprzedaż znaczków pocztowych. Cała sprawa pokazuje, że potomkowie zbrodniarzy próbują dziś dorabiać się na pamięci o ludzkiej tragedii, tak jak ich przodkowie dorabiali się na niewolniczej pracy i grabieży podczas wojny.

Niemieckie praktyki – ciągłość bez wstydu

Felzmann nie jest wyjątkiem. To wpisuje się w „dobre niemieckie praktyki”:

•  BMW, Volkswagen, Siemens, IG Farben, Krupp – wszystkie dorobiły się na pracy przymusowej Polaków i więźniów obozów.

•  Po wojnie wielu niemieckich egzekutorów uniknęło kary. Wolfgang Fränkel, odpowiedzialny za dziesiątki wyroków śmierci, został… prokuratorem w RFN.

•  Zbrodniarze dożywali spokojnych emerytur, a ich dzieci i wnuki dziś handlują pamiątkami po ofiarach.

Grabież, która nigdy się nie skończyła

Po Powstaniu Warszawskim Niemcy wywieźli z Warszawy 45 tysięcy wagonów zrabowanych dóbr: mebli, obrazów, dywanów, kosztowności. Dopiero potem spalili miasto.  

Do dziś część dzieł sztuki i eksponatów nie wróciła do Polski.  

Ostatnio pisaliśmy na BlaskOnline o bezcennym rękopisie ukradzionym z płockiego muzeum – to dowód, że grabież nie skończyła się w 1945 roku, lecz jej skutki ciągle jeszcze trwają.

Niemcy nigdy nie rozliczyli się ze swoją historią. Zbrodniarze uniknęli kary, korporacje zbudowały potęgę na niewolniczej pracy, a dziś ich potomkowie handlują pamięcią o zamordowanych Polakach. Mało się nakradli? Mało się nachapali? Teraz chcą sprzedawać łzy i cierpienie. Czy rzeczywiście wszystko jest na sprzedaż?

Dołącz do dyskusji!

Podziel się swoją opinią o artykule

💬 Zobacz komentarze