Co więcej, internauci zwracają uwagę, że Kopeć najwyraźniej nie poświęca całego czasu na rozwój projektu. Jego profile w mediach społecznościowych pełne są relacji z licznych wyjazdów. Biegacz odwiedził już m.in. Kenię, Namibię, Czechy, a nawet... Koreę Północną. Ostatnio zapowiedział również wyjazd do Stanów Zjednoczonych.

Krytycy zastanawiają się, czy finansowanie biegowych pasji z publicznych pieniędzy — a dokładniej: z funduszy unijnych w ramach KPO — ma jakiekolwiek uzasadnienie. Sam zainteresowany nie wydaje się widzieć w tym niczego niestosownego.
Facet wziął pół miliona na zdalne układanie planów treningowych i leci pobiegać... do Kenii. Opublikowano jego wątek w #AferaKPO - myślicie, że się wstydzi?
— Jakub Maciejewski (@JAMaciejewski) August 8, 2025
"Normalna rzecz". "Zdrowie to podstawa" - odpowiada. Na polskim KPO jeszcze w Kenii skorzystają 🤡🤡🤡 pic.twitter.com/sD383bYM15
Na pytanie jednego z internautów, czy nie czuje wstydu, odpowiedział krótko i bez ogródek:
„Normalna rzecz! Zdrowie to podstawa, zdrowie społeczeństwa mniejsze koszty w leczeniu na lata”.
Ej, jest jeszcze lepiej. Typek od pół miliona z KPO na treningi był na maratonie propagandowym w... Korei Północnej. PÓŁNOCNEJ 🇰🇵 https://t.co/TdMCuiAefu pic.twitter.com/MW71GetUKR
— Jakub Maciejewski (@JAMaciejewski) August 8, 2025
Projekt aplikacji nie jest pierwszym przypadkiem budzącym wątpliwości co do sensowności wydatkowania środków z KPO. W ostatnich tygodniach media informowały już o dotacjach na jachty, prywatne SPA, rozbudowy restauracji, a nawet na klub dla swingersów. Wśród beneficjentów pojawiają się również osoby powiązane z politykami Platformy Obywatelskiej czy Polski 2050.

Wobec rosnącej liczby takich przypadków pytania o transparentność i zasadność przyznawania środków z KPO stają się coraz głośniejsze.