Krzysztof Gospadarek udzielił ostatnio portalowi BlaskOnline.pl wywiadu, w którym zdradził m. in., że już niebawem ruszą zdjęcia do filmu biograficznego o jego słynnej mamie. Nie jest tajemnicą, że syn artystki miał na ostrym pieńku z Elżbietą Budzyńską, która przez 30 lat była opiekunką, gosposią, garderobianą i najbliższą asystentką piosenkarki i z nią mieszkała.
Jakby tego było mało Violetta Villas wydziedziczyła swojego jedynego syna i cały majątek łącznie z posiadłością w Lewinie Kłodzkim zapisała swojej gosposi. Ostatecznie sąd uznał testament za nieważny, bo schorowana artystka nie miała świadomości, jakie dokumenty podpisuje u notariusza.

Sąd skazał Budzyńską na 10 miesięcy więzienia za nieudzielenie pomocy umierającej artystce. Po czasie prokuratura ponownie zajęła się sprawą, bo pojawiły się dowody na to, że gosposia mogła znęcać się nad Violettą Villas psychicznie i fizycznie. Sprawą żyła cała Polska, tematem zajął się też program "Uwaga", z którego dowiadujemy się, że opiekunka głodziła i więziła artystkę, zamykała ją w nieogrzanym domu bez dostępu do jedzenia i picia. Zarzucono jej także, że podsycała w niej lęki przed ludźmi, mediami i służbami specjalnymi, a także namawiała do nadużywania alkoholu. Stan Violetty Villas zarówno fizyczny jak i psychiczny pogarszał się z dnia na dzień, piosenkarka trafiła nawet do szpitala psychiatrycznego, a po powrocie z niego ponownie trafiła pod opiekę Budzyńskiej. Opiekunka ponownie usłyszała wyrok - tym razem skazano ją na 1,5 roku więzienia.

Dziennikarze odnaleźli opiekunkę Violetty Villas
Dziennikarze ShowNews.pl odnaleźli opiekunkę słynnej artystki w jednej z podwarszawskich miejscowości, w której obecnie mieszka. Kobieta przyznała, że po wyjściu z więzienia nie wiedziała co z sobą zrobić i gdzie ma się podziać. Zamieszkała w namiocie, który rozbiła na posesji Violetty Villas. Budzyńska udzieliła wywiadu, w którym oburza się, że została nieuczciwie potraktowana przez sąd i do dziś nie może pogodzić się z zasądzonym wyrokiem. Ma pretensje, że w przestrzeni publicznej "zrobiono z niej „babę-jędzę”, która izolowała i rozpijała diwę."
— My obie tak rzekomo piłyśmy. To dlaczego nie byłam nigdy na żadnym odwyku i normalnie egzystuję? - oburza się Budzyńska.

W tej samej rozmowie opiekunka wysnuła poważne oskarżenia przeciwko synowi Villas, Krzysztofowi.
— On pojawiał się tylko przez lata, jak mama była po koncertach i miała pieniądze. Ale kiedy go potrzebowała, to go nie było. Kiedy Violetta zmarła, to sąd początkowo mi przyznał prawo mieszkania w Lewinie i wszystko, co po niej zostało, jako nasz wspólny dorobek. Gospodarek miał mi wydać klucze, ale tego nie zrobił. Weszłam do tego domu dopiero z pomocą mediów. Zaczęłam sobie tam sprzątać i wtedy dostałam wiadomość o śmierci mojego męża. Pojechałam na pogrzeb z małą walizką, a gdy wróciłam, to syn Violetty wymienił zamki i już nie weszłam do tego domu - mówi Budzyńska.
Obecnie dom artystki podpada w ruinę, choć Krzysztof Gospodarek kilka lat temu zorganizował zbiórkę pieniędzy na remont posiadłości, w której miał stworzyć izbę pamięci słynnej mamy. Budzyńska w rozmowie z portalem sugeruje, że syn artystki sprzeniewierzył zebrane pieniądze.

— Kilka lat temu wielbiciele naszej artystki zorganizowali przecież w Chicago wielki koncert i były zbierane pieniądze na remont tego domu. Gospodarek tam sobie do USA poleciał, Polonia dała dolary, a on wrócił do kraju i nic nie zrobił - oburza się opiekunka.

Kobieta twierdzi, że do dziś nie może odzyskać swoich rzeczy, które zostały w domu Violetty Villas. Obecnie mieszka u przyjaciół artystki, którzy przygarnęli ją do swojego domu pod Warszawą.
— Ja nie byłam przy pani Violetcie dla pieniędzy. Jej nie było stać, żeby mi płacić czy mnie ubezpieczać. Opiekowałam się nią tak, jak umiałam przez 30 lat, i nie zakładałam w banku kont. Mam 800 złotych emerytury, którą sobie wypracowałam w innych miejscach i żyję teraz skromnie pod Warszawą - przekonuje opiekunka.
0