Wojciech Balczun ledwo zdążył objąć tekę ministra aktywów państwowych, a jego przeszłość już wraca do niego jak bumerang. I to z jakim hukiem.

W Internecie bez większego trudu można znaleźć fotografie, które dla wielu są szokujące. Czy wysoki rangą urzędnik państwowy powinien się otaczać takim towarzystwem?

Trudno się oprzeć wrażeniu, że tło nie sprzyja za bardzo wizerunkowi urzędnika państwowego z najwyższą rangą, prawda? To jednak nie koniec, jeśli chodzi o wątpliwą przeszłość Balczuna.
Wszystko wskazuje na to, że nie jest on przesadnie pracowity. Wróćmy do 2016 roku. Został wówczas szefem ukraińskich kolei. Obiecywał reformy, nowoczesność i twardą rękę.

Tymczasem ukraińskie media opublikowały wówczas zdjęcia, na których Balczun w godzinach pracy wyleguje się przy hotelowym basenie. Garnitur zamieniony na kąpielówki, ustawy i inne dokumenty zastąpione drinkiem. Wszystko w środku dnia roboczego.

Ukraińscy dziennikarze pytali wtedy, czy to szef kolei czy gwiazda mediów społecznościowych. I choć Balczun bronił się, że to "przerwa w podróży", niesmak pozostał. Po jego kadencji nie pozostały żadne reformy, a raczej opinie o chaosie, długach i zmarnowanych szansach.

Dziś Balczun wraca, tym razem do polskiej polityki. Zamiast wizji uporządkowania państwowych spółek, na pierwszy plan znów wysuwają się imprezowe zdjęcia i poważne wątpliwości o profesjonalizm nowego ministra w rządzie Donalda Tuska.
Bo jak zauważa wielu komentatorów, trudno ufać komuś, kto bardziej przypomina gwiazdora tras koncertowych niż urzędnika służącego obywatelom. I do tego ta wątpliwa przeszłość.