„W tym roku straciłam najbliższych. Straciłam psa, ojca i mamę, którą pochowałam dwa tygodnie temu. I musiałam zrozumieć, że to, co było, to było. Musiałam zrozumieć, że wszystko jest w moich rękach - cała przyszłość [...] Muszę się wziąć w garść [...], żeby się podnieść, wycałować to, co było, z wdzięcznością i iść do przodu”
– przyznaje Kayah.

Co jeszcze bardziej przykre, piosenkarka wprost mówi, że pies Grey był jej największymprzyjacielem, a sprawiła go sobie z powodu samotności. Dlatego tak bardzo przeżywa jego stratę. A wnikliwi internauci zauważają, że psa wylicza na samym początku, mówiąc o śmierci bliskich.
„Wspomnienie o psie jako o numerze 1, a później o rodzicach to dla mnie coś dziwnego. Kocham panią, ale tutaj się zawiesiłam”
– piszą w sieci.

Pies ważniejszy od człowieka?
Jeśliby rzeczywiście tak było, że dla wokalistki pies byłby ważniejszy od ludzi, to nie byłaby w showbiznesie oryginalna. Niejaka Maja Staśko, aktywistka wyznająca ideologię gender, która teraz jest w ciąży, nigdy nie mówi o noszonym w sobie życiu jako o dziecku, zawsze używa wyrazów: „ciąża”, „zarodek” lub „pszczółka”. Za to deklaruje, że jej pies będzie starszym bratem. Prof. Jerzy Bralczyk nazywa takie zjawisko dehumanizacją człowieka, a humanizacją zwierząt.

W przypadku Kayah chyba nie jest tak źle, bo artystka mimo namów przyjaciół nie zdecydowała się na nowego psa, by zapełnić pustkę w swoim życiu. Zamiast tego woli przeżywać swoje emocje i robić autentyczne podsumowanie swoich sukcesów, ale także strat. I nie ucieka od konstatacji, nawet jeśli bywają one gorzkie:
„Nie udało mi się stworzyć takiego domu, jaki bym chciała mieć. Chciałam mieć gromadkę dzieci, szczęśliwe małżeństwo. Po prostu chciałam, żeby to był tętniący dom życiem”
– wyznała Kayah dla podkastu „Enklawa”.

Teraz, gdy powoli zbliża się czas Adwentu i potem Bożego Narodzenia, piosenkarka przyznaje, że bardzo boi się świat i samotności.


Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze