Pan Władek z miejsca zrobił furorę w programie i poderwał jedna z najładniejszych seniorek – Stenię Kowalską.
Życie prywatne Władysława Pieszko z „Sanatorium miłości”
- Żono wybacz! Zostaniesz na zawsze w mojej pamięci. Ale ja szukam teraz partnerki, żeby ułożyć sobie życie, bo dokucza mi strasznie samotność
- mówił na planie show, ale ostatecznie związek ze Stenią nie przetrwał, bo poróżniły ich odmienne plany na życie.

Emerytowany górnik znalazł pocieszenie w ramionach jednej z fanek programu - Halinki, z którą przeżył piękne trzy lata, ale i ten związek zakończył się rozstaniem. Po Halince pojawiła się dziewczyna o imieniu Zosia, 69-latka mieszkająca w sąsiednim mieście – Dąbrowie Górniczej. Do dziś tworzą bardzo udaną parę.

„Zosia ma mocny charakter a do tego jest bardzo kobieca. Mieszkamy trochę u mnie trochę u niej i sporo podróżujemy. Ostatnio byliśmy w Ustroniu Morskim w uroczym domku niedaleko plaży"
– zdradza nam Władek.
Okazuje się, że wyjazd nad morze był nie tylko romantycznym wypadem, ale i sposobem na rehabilitację Władka. Ale i nie tylko!

Uczestnik „Sanatorium miłości” w szpitalu
„W październiku zeszłego roku spadło mi tętno do 40 uderzeń serca na minutę. Trafiłem wtedy do mojego lekarza rodzinnego, dr Grzegorza Kołeczka, a potem karetką na sygnale zawieźli mnie na oddział kardiologii szpitala w Jastrzębiu Zdroju. Po dwóch godzinach byłem już na stole operacyjnym i wszczepiono mi rozrusznik serca. Tak naprawdę lekarze - Henryka Sobocik i Karol Przyłudzki z zespołem uratowali mi życie, bo gdybym zwlekał z przyjściem do lekarza, to dziś byśmy nie rozmawiali”
– relacjonuje senior i dodaje:
To jednak nie koniec moich szpitalnych historii. Kilka tygodni temu okazało się, że mam migotanie przedsionków i potrzebna była krioablacja, którą przeprowadził dr Gracjan Pytel z zespołem na co dzień pracujący w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, w którym profesor Zbigniew Religa dokonał pierwszego przeszczepu serca w Polsce.

W szpitalu odwiedzała Władka Zosia i dbała o to, by niczego mu nie zabrakło. Ona też najadła się strachu, bo bardzo go kocha i za nic nie nie chce go stracić.
Jedną nogą byłem już na tamtym świecie. To nie były żarty. Choroby serca nabawiłem się po służbie wojskowej w tak zwanych Czerwonych Beretach czyli jednostce powietrznodesantowej. Tam skakałem ze spadochronem z samolotów bojowych. Ogromny stres. Serce waliło jak szalone
– wspomina Władek.

Na stan zdrowia seniora wpłynęło też silne wzruszenie z powodu nagłej śmierci Wiesi Judek – koleżanki z „Sanatorium Miłości” (zmarła 18 lutego tego roku). Przyjaźnili się…
Jedno jest pewne, muszę żyć spokojniej i unikać stresów. Mam dwóch synów, synowe, szóstkę wnuków, są dzieci mojej Zosi… jest dla kogo żyć
– podkreśla Władek.