Rzeczywiście, 13 grudnia aktorka będzie obchodzić równe 45. urodziny. Ale najwyraźniej wcale się nie cieszy z tego powodu. To nie pierwszy raz, gdy Agnieszka szczerze opowiada o tym, że doskwiera jej upływający czas. Kilka tygodni temu udzieliła wywiadu, w którym mówiła, jak źle się z tym czuje.

„Nie czuję się chyba ze sobą dobrze, wizualnie. Mam taki moment, że widzę, że się starzeję po prostu i nie podobam się sobie”
– przyznała Agnieszka w podkaście Matcha Talks.
Dlatego też stara się dbać o siebie i korzysta z zabiegów medycyny estetycznej.

Walka z upływającym czasem
„Ja od lat robię mezoterapię (wprawdzie nieregularnie, niestety), plus botoks. Jak grałam w teatrze, nie chodziłam na zabiegi, bo nikt by nie odróżnił złości od zdziwienia, ale teraz jak najbardziej. I nie, nie będę się „starzeć z godnością”, dopóki mogę korzystać z zabiegów medycyny estetycznej. Nie widzę w tym wielkiej afery, trzeba dobrze się czuć we własnej skórze”
– zapowiada Agnieszka Włodarczyk.

W kwestii bólów kręgosłupa też postanowiła sobie pomóc.
„Zrobiłam rezonans i okazało się, że mam coś w kręgosłupie, więc potrzebny mi ortopeda”
– zdradziła Włodarczyk.

Masaże ukochanego dają ulgę
A w oczekiwaniu na wizytę u specjalisty Agnieszce stara się pomóc jej mąż, Robert Karaś. Robert, który jest zawodowym sportowcem i ma duże doświadczenie w regeneracji, bo w swej karierze przeszedł niejedną kontuzję, zaczął ostatnio masować ukochaną i okazuje się, że to niesie ulgę w jej bólach.
Mężczyzna jest 9 lat młodszy od Agnieszki i najwyraźniej nie przeszkadza mu ta różnica wieku, bo żonę wciąż uważa za piękną kobietę. Może więc Robert podziała nie tylko jako masażysta, ale i psychoterapeuta?
W końcu, jak mówi francuskie przysłowie, „zakochany mężczyzna znajdzie tysiąc sposobów, by powiedzieć kobiecie, że jest piękna”.


Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze