Jak opisuje Super Express, przysłowiowe Grażyny i Janusze rzucili się na kartony z samochodzikami niczym zawodowi łowcy skarbów. Niektórzy podkradali zdobyte już resoraki prosto z cudzych koszyków.
„U mnie było spokojnie, ktoś tylko kradł z koszyków, ale tak to było dosyć git”
— relacjonuje internauta, który najwyraźniej uznał, że to jeszcze nie dramat, dopóki nie ma ofiar śmiertelnych.
YouTube
Hot Wheels – nowy obiekt kultu?
Markety wystawiły niesortowane kartony z Hot Wheelsami, w których można było znaleźć unikaty — limitowane modele z serii mainline, premium, a nawet silver series. Dla kolekcjonerów to jak trufle dla kucharzy: rzadkie, pożądane i warte każdej walki.

Największy szał odnotowano w Warszawie i Katowicach, gdzie tłumy klientów zamieniły alejki sklepu w tor przeszkód. Niektórzy komentujący przyznali, że zrezygnowali z zakupów, bo „wstyd patrzeć”. Inni wracali z pełnymi koszami, jakby właśnie przeżyli coś pomiędzy bitwą pod Grunwaldem a finałem „Squid Game”.

Nowy sport narodowy?
Po „bitwach o karpia”, „wojnach o Crocsy” i „sprintach po cebulę za 1,99”, Polska dorobiła się nowej dyscypliny: kartonowego triathlonu. Bieg do palety, szarpanina o resoraka, i szybki odwrót z wózkiem pełnym plastiku. Medal olimpijski? Niepotrzebny. Wystarczy satysfakcja, że wyciągnęło się limitowanego Mustanga.

To nie był zwykły dzień w markecie. To był narodowy rytuał, w którym godność zostaje przy wejściu, a karton staje się świętym Graalem. Polska znów pokazała, że promocja to nie okazja — to styl życia. A resorak? To nie zabawka. To symbol. Symbol tego, że w kraju nad Wisłą wszystko może stać się powodem do walki. Nawet plastikowe autko.