W rozmowie z dziennikarką TVP Aleksandra Pawlicką, Smarzowski próbował poruszyć temat wpływu Kościoła na Polaków, religii w szkołach i zagrożeń ze strony, jak to wyraziła się Pawlicka „prawicowo-nacjonalistycznej fali”. Ale zamiast konkretów, o pytanie czego się boi, padły zdania w stylu:
„Nie wiem, braku bezpieczeństwa, tolerancji. To jest dla mnie bardzo ważne. Musimy wyrzucić religię ze szkół. Bardzo wiele jest takich czynników. Nie jestem chyba gotowy, żeby to tak wypluć…”

Przy temacie związanym z jego najnowszym filmem, „Dom dobry”, reżyser poruszył temat przemocy domowej, wskazując na trzy „mury”, które jego zdaniem utrudniają walkę ze zjawiskiem przemocy domowej: kościelny, państwowy i społecznej obojętności.
„Myślę, że pedofile w sutannach mają się świetnie. Lekcje religii, wszystko. Nie doczekam konkordatu”
- wypalił. Jego wypowiedź była emocjonalna, ale też chaotyczna, co wywołało mieszane reakcje.

Na platformie X (dawniej Twitter) posypały się komentarze:
„Bełkocze. Nie wie, czego się boi, nie wie, z czym walczy.”
„Pustak. Jakim cudem nakręcił tak dobre filmy?”
Choć temat przemocy domowej jest poważny, forma wypowiedzi Smarzowskiego wywołała falę krytyki. Internauci zarzucali mu brak merytorycznego przygotowania, powtarzanie utartych schematów oraz chaotyczny sposób wypowiedzi.

Kontekst twórczy
Smarzowski znany jest z filmów takich jak „Kler”, „Dom zły” czy „Wołyń”, które bezkompromisowo pokazują ciemne strony rzeczywistości. Jego wypowiedź w TVP miała być kontynuacją tej linii, ale zamiast manifestu wyszła seria niedokończonych myśli.


Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze