Skandal w Kancelarii Premiera. Polacy z Wileńszczyzny nazwani „Polonią” — historyczna wpadka, która kolejny raz kompromituje PR-owców Tuska

Kancelaria Premiera zaliczyła nie tylko wizerunkową, ale i historyczną wpadkę. W oficjalnym komunikacie nazwała dzieci z Wilna „polonijnymi”, ignorując fakt, że Polacy na Wileńszczyźnie nie są gośćmi, lecz autochtoniczną społecznością. Internauci zareagowali natychmiast — z ironią, oburzeniem i lekcją historii dla niedouczonych „pijarowców” z rządowego zaplecza. „Nazwać dzieci z Wileńszczyzny Polonią to tak, jakby powiedzieć im, że nie są już częścią Polski — choć nigdy z niej nie wyjechali.”

3 minut czytania

Wszystko zaczęło się od wpisu Kancelarii Premiera na platformie X, w którym zaproszono „polonijne dzieci z Wilna” do wspólnego kibicowania Biało-Czerwonym. Brzmi niewinnie? Nie dla tych, którzy od pokoleń walczą o zachowanie polskości na Litwie, a ich tożsamość nie ma nic wspólnego z emigracją.

Premier wybrał się na mecz reprezentacji Polski, a tam... “Donald matole...!” WIDEO
Premier Donald Tusk wybrał się do Kowna na mecz reprezentacji polski z Litwą. Gdy szef polskiego rządu wszedł na trybuny, po stadionie rozległ się śpiew polskich kibiców: “Donald matole, Twój rząd obalą kibole”. Ale to nie koniec przykrych niespodzianek dla szefa koalicji 13 grudnia.
„Dzieci z Wilna są polskie, a nie 'polonijne'. Polonia to Polacy, którzy wyjechali z kraju. Na Wileńszczyźnie Polacy nigdy nie wyjechali z Polski — to Polska zmieniła granice”

— przypomniało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”.

Internauci punktują bezlitośnie

Platforma X zapłonęła od komentarzy. Użytkownicy nie tylko wytykają błąd, ale też przypominają, że to nie pierwszy raz, gdy rządowa komunikacja ignoruje podstawy historii.

„Jakie polonijne dzieci? Na Litwie nie ma Polonii, to Polacy, którzy mieszkają tam z dziada pradziada”

— tłumaczy @g_maatikk.  

„To są polskie dzieci, a nie 'polonijne'. Ich jedyną przewiną jest to, że Stalin nam zabrał Ziemie Wschodnie”

— dodaje @sowizdrzal.

Informator Tuska zatrzymany? Jacek Murański i cyrk na Prime MMA [WIDEO]
Jacek Murański, na którego niegdyś powoływał się premier Donald Tusk, został wczoraj wyprowadzony z hali, gdzie odbywać się mają dziś walki w ramach Prime MMA. Grupa uzbrojonych i zamaskowanych mężczyzn z plakietkami z napisem “POLICJA” pojawiła się nagle i zabrała Murańskiego. Sytuacja wyglądała jednak bardziej na zaaranżowany spektakl, niż faktyczne zatrzymanie. Tym bardziej, że Murański wrócił po 1,5 godziny.

Wpadka, czy braki w wykształceniu?

Dla Polaków z Wileńszczyzny to nie tylko semantyczna pomyłka. To symbol ignorancji wobec ich historii, walki o język, kulturę i tożsamość. Nazwanie ich „Polonią” to jak powiedzieć, że są gośćmi na własnej ziemi. A przecież Wilno przez lata było częścią Polski, a jego mieszkańcy nigdy nie przestali być Polakami — nawet jeśli granice się zmieniły.

Instagram_donaldtusk

Kancelaria milczy, wpis wciąż widnieje

Co najbardziej zaskakuje? W momencie pisania tego tekstu wpis wciąż nie został usunięty ani sprostowany. Brak reakcji tylko pogłębia wrażenie, że rządowi „pijarowcy” nie odróżniają Polonii od Polaków, historii od PR-u, a tożsamości od etykiety.

Po fali komentarzy, cytatach z historyków, wpisach organizacji polonijnych i emocjonalnych reakcjach internautów, pijarowcy Tuska nie reagują. Nie ma sprostowania, nie ma refleksji, nie ma choćby próby poprawienia wpisu. W zaparte idą w przekłamywanie historii, która dla Polaków mieszkających za wschodnią granicą RP jest nie tylko bolesna, ale i codzienna. Bo dla nich polskość to nie projekt PR-owy, tylko rzeczywistość.

Dołącz do dyskusji!

Podziel się swoją opinią o artykule

💬 Zobacz komentarze