Skandal! Niemcy zarabiają na Chopinie – polskie dobro narodowe sprzedane

Międzynarodowy Konkurs Chopinowski to perła polskiej kultury. Ale czy na pewno polska? Nagrania laureatów trafiają do niemieckiego wydawnictwa, które sprzedaje je na całym świecie. A Polacy? Mogą sobie posłuchać – za euro.

4 minut czytania

Gdyby Fryderyk Chopin wiedział, że jego muzyka stanie się towarem eksportowym, być może zamiast mazurków pisałby faktury VAT. W 2025 roku okazuje się, że nagrania z Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina trafiają do katalogu niemieckiego wydawnictwa Deutsche Grammophon, które sprzedaje je na całym świecie. Tak, to nie żart — to oficjalna współpraca z Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina.

Kto się wstydzi polskości? Konkurs Chopinowski bez hymnu, flagi, a nawet biało-czerwonego bukietu
Ledwo melomani z całego świata, którzy przyjechali na konkurs chopinowski ochłonęli po tym, jak zobaczyli rozkopane okolice filharmonii, Łazienek Królewskich i zasłonięty pomnik Fryderyka Chopina, a już jest kolejny temat do dyskusji. Wielu myślało o tym wcześniej, ale dopiero Piotr Iwicki, muzyk i były członek orkiestry Warszawskiej Opery Kameralnej nazwał rzeczy po imieniu.

Informację ujawnił Tomasz Sommer, redaktor naczelny „Najwyższego CZAS!-u”, który nie krył oburzenia:

„To się wydaje nieprawdopodobne, ale tak jest. Mamy Konkurs Chopinowski, a wszystkie nagrania wpadają w ręce niemieckiego wydawnictwa, które potem sprzedaje Konkurs Chopinowski, który odbywa się raz na pięć lat.”

W 2025 roku kontrowersje sięgają zenitu:

W aktualnej edycji (XIX Konkurs Chopinowski), brak polskich symboli, obcokrajowiec jako przewodniczący jury (Garrick Ohlsson), oraz rozkopana okolica Filharmonii Narodowej tylko podsyciły dyskusję o „depolonizacji” wydarzenia.

Od kiedy Niemcy mają Chopina?  

Współpraca z Deutsche Grammophon trwa od co najmniej 2010 roku. Już wtedy niemiecka wytwórnia publikowała płyty z występami laureatów konkursu, a kolejne edycje tylko umacniały tę relację. Choć oficjalnie chodzi o promocję polskiej kultury na świecie, to Niemcy decydują, co i jak trafi do globalnej dystrybucji, a nie polskie instytucje.

Kto zarabia na Chopinie?

Nagrania laureatów Konkursu Chopinowskiego, zamiast trafiać do polskich archiwów czy być wydawane przez rodzimą instytucję kultury, lądują w katalogu niemieckiego wydawnictwa Deutsche Grammophon. To właśnie ta firma, z siedzibą w Berlinie, decyduje o tym, jak i gdzie muzyka z najważniejszego polskiego konkursu pianistycznego zostanie opakowana, sprzedana i rozdystrybuowana.

„Nauczyłem się mówić po polsku, ponieważ mieszkam w Polsce”. Hyuk Lee wybrał Warszawę na swój dom i mówi po polsku lepiej niż niejeden rodak!
Nie tylko gra Chopina z taką czułością, że publiczność wstrzymuje oddech. Hyuk Lee (25 l.), południowokoreański pianista, który podbił serca widzów Konkursu Chopinowskiego, zdradził, że wybrał Polskę na swój drugi dom. Mówi pięknie w naszym języku, zna naszą historię, a o kulturze wypowiada się z szacunkiem, który zawstydza niejednego polityka. „Ja naprawdę bardzo kocham Chopina i Polskę” – mówi z dumą. A my? My już jesteśmy w nim zakochani.

Płyty z występami finalistów można kupić w Londynie, Tokio, Nowym Jorku, czy nawet w Wellington w Nowej Zelandii — ale nie jako efekt polskiej produkcji, lecz jako produkt niemieckiego wydawnictwa. Tymczasem Polska, choć organizuje konkurs, zapewnia scenę, jurorów, publiczność i całą logistykę, nie posiada praw do jego muzycznej spuścizny.

To tak, jakby Oscary odbywały się w Hollywood, ale prawa do transmisji miały Chiny. Absurd? A jednak — właśnie tak wygląda rzeczywistość Konkursu Chopinowskiego w 2025 roku.

Zasłonięty Chopin, rozkopana stolica. Szymon Szynkowski vel Sęk: „Marnujemy potencjał”
To muzyczna olimpiada, najważniejszy konkurs pianistyczny świata. Gdy oczy melomanów z całego globu zwrócone są na Warszawę, stolica zamiast blasku kultury serwuje błoto, hałas i zasłonięty pomnik Chopina. Czy Polska właśnie koncertowo się skompromitowała?

Czy Chopin to już tylko marka?  

Czy naprawdę musimy oddawać kontrolę nad najważniejszym konkursem pianistycznym w ręce zagranicznego wydawnictwa? Czy nie stać nas na to, by Polska sama zarządzała dziedzictwem Chopina – nie tylko organizacyjnie, ale też fonograficznie?

Chopin gra dalej. Ale pytanie brzmi: dla kogo? Jeśli nie dla Polski, to może dla tych, którzy potrafią jego muzykę spieniężyć. A my? Możemy sobie posłuchać – za euro, z niemieckiego katalogu.

Dołącz do dyskusji!

Podziel się swoją opinią o artykule

💬 Zobacz komentarze