Jej charyzma, bezkompromisowość i artystyczna odwaga sprawiły, że stała się nie tylko ikoną polskiej muzyki, ale również symbolem wolności i kobiecej siły. Przez ponad trzy dekady była twarzą zespołu Maanam, z którym stworzyła takie klasyki jak: "Boskie Buenos", "Cykady na Cykladach", "Kocham cię kochanie moje" i najbardziej ikoniczny, określany hymnem pokolenia - "Krakowski spleen". Pod koniec lat 60. XX wieku będąc dziewczyną legendarnego krakowskiego hipisa Ryszarda "Psa" Terleckiego, Kora wkroczyła na drogę kontrkultury i stała się jedną z pierwszych hipisek w Polsce - kobietą, która przecierała szlaki nowej epoki wolności i buntu.


"Krakowski spleen" - manifest duszy miasta
Tekst do piosenki napisała Kora, a muzykę skomponował Marek Jackowski. Piosenka powstała w czasie stanu wojennego i oddaje atmosferę tamtych dni- marazm bezsilność, tęsknotę za światłem i normalnością. Poprzez utwór Kora pragnęła opisać duszne, przytłaczające miasto - Kraków pogrążony w smogu, wilgoci i bezruchu. Refren "czekam na wiatr, co rozgoni ciemne skłębione zasłony..." jest metaforą nadziei na zmiany, na przebudzenie.
Falowanie i spadanie - rytm życia
"Falowanie i spadanie" to metafora, która idealnie oddaje drogę Kory. Jej życie było pełne wzlotów i upadków. Wychowywana w skrajnej biedzie, szybko straciła matkę i trafiła do sierocińca. Przez całe życie bardzo za matką tęskniła i nosiła w sobie nieutuloną tęsknotę, którą przelewała w muzykę, słowa i fascynację Madonnami - symbolem matczynej obecności.

Artystka totalna
Kora nie mieściła się w ramach. Jej styl życia był ekstrawagancki, odważny, pełen duchowej głębi i intelektualnego fermentu. Z jednej strony prowokowała - pozowała nago, krzyczała do mikrofonu, z drugiej - malowała Madonny i hodowała alpaki. Kora była jak jej piosenki - raz liryczna, raz punkowa, ale zawsze prawdziwa. Nie dało się jej zaszufladkować, bo zanim ktoś próbował ją naśladować, ona już była o krok dalej. Jej twórczość była manifestem niezależności - śpiewała to, czego inni bali się nawet pomyśleć.

Głos pokolenia
Kora nie śpiewała do tłumów. Śpiewała dla jednostek - dla tych, którzy czuli, że są inni, że nie pasują, że chcą więcej. Ona przemawiała głosem pokolenia, które dorastało w cieniu PRL-u. Jej muzyka była jak list w butelce - trafiała do tych, którzy potrzebowali nadziei i trafia nadal.
Olga Sipowicz primo voto Jackowska odeszła w wieku 67 lat 28 lipca 2018 roku w Bliżowie na Roztoczu, w miejscu w którym spędziła ostatnie miesiące swojego życia. Wśród traw, które kochała, wśród zwierząt, które dokarmiała. Została pochowana na warszawskich Powązkach, w mieście w którym spędziła większość życia. Na jej grobie zamiast daty śmierci jest symbol nieskończoności. Bo przecież Kora nie umarła. Ona się tylko rozproszyła.