Błękitne niebo, czysta lazurowa woda, palące słońce i kostium kąpielowy w modnym odcieniu intensywnego różu. Takie zdjęcia wrzuciła na swoim profilu w sieci Katarzyna Skrzynecka z wakacji w ukochanej Grecji. Aktorka regularnie spędza wakacje właśnie w ojczyźnie Zeusa, bo kocha ten kraj. To właśnie ze względu na swoją miłość do Grecji dała córce imię w greckiej wersji językowej – Alikia, choć istnieje polska Alicja. Ostatnie zdjęcia Katarzyny przedrukowały portale internetowe. I się zaczęło. Internauci zaczęli jej wytykać, że nadmiernie upiększa cyfrowo zdjęcia, że ma kompleksy, a w ogóle to w rzeczywistości nie jest tak perfekcyjnie szczupła.

Bogini Afrodyta?
- „Kobieta ma kompleksy. Nie może zaakceptować, że jest gruba, tylko fałszuje rzeczywistość przez retuszowane fotki. Tylko współczuć”, „Oj Kasiek, Kasiek, kiedy Ty przestaniesz przerabiać te zdjęcia?”, „jesteś naprawdę spoko babką, co widzimy na deskach teatru, jak wyglądasz naprawdę - czyli super. Ale po co ciągła przeróbka tych fotek?”, „Niestety, na żywo tak nie wygląda”, „Powinna prowadzić kursy z Photoshopa, jak tego nie robić”, „Jestem taka śliczna i zgrabna, tylko muszę te wszystkie zdjęcia najpierw dobrze przerobić”
– piszą ironicznie czytelnicy.
Ale inni rozpływają się w komplementach:
- „Niczym bogini”, „Afrodyta”, Pięknie pani w tym różu”.

Nie mam Photoshopa
To nie pierwsze takie kontrowersje w wykonaniu Katarzyny. Aktorka regularnie jest posądzana o zbyt mocne stosowanie filtrów upiększających zdjęcia. Ona sama przez lata całe zaprzeczała, że w ogóle jakieś filtry stosuje, że wręcz nie umie się nimi posługiwać.
- Nie używam Photoshopa, nie umiem go obsługiwać, nawet go nie mam w telefonie
– mówiła mediom. Katarzynę w tłumaczeniach wspierał dzielnie mąż, Marcin Łopucki, tłumacząc dziennikarzom, że „nie używa filtrów i retuszu” i że „po prostu jest piękna”.

A jednak filtry
Dopiero dwa lata temu po kolejnej aferze ze zdjęciami i filtrami Skrzynecka przyznała, że poprawia zdjęcia, ale tylko po to, by pogłębić barwy, a nie zmieniać rysy twarzy czy sylwetkę.
- Tylko po co te filtry? Właśnie po to, by zdjęcia przeznaczone do publikacji były plastyczne, 3D i pełne żywych, wyrazistych barw, szczególnie gdy robione są w tzw. świetle kontrowym, czyli pod słońce… pod światło…
- tłumaczyła aktorka.
Przy innej aferze sama zdradziła, jakiego rodzaju filtr użyła.
– Na zdjęciu użyty został filtr SNAPSEED, który bardzo lubię i którego często używam do opracowań graficznych zdjęć. Można z jego pomocą nasycić obraz, dodać mu dynamiki, plastyczności i nasycenia barw lub zdjąć kolor do sepii i czarno/bieli… i wiele innych fajnych zadań z obrazem. Nie zmienia on jednak kształtów ani ludzkich twarzy
– zapewniała.
Może kiedyś gwiazda opowie o jeszcze innych ingerencjach w zdjęcia?
