Rodzice Sary - „najmłodszej reporterki” - sterroryzowali szkołę. Pozwali 50 osób, nauczyciele odchodzą

Jeszcze niedawno była sensacją Sejmu. 12-letnia Sara Małecka-Trzaskoś, „najmłodsza reporterka”, która przepytywała polityków z mikrofonem w ręku. Dziś jej nazwisko wraca w zupełnie innym kontekście. Rodzice dziewczynki pozwali 50 osób ze szkoły, do której uczęszcza. Nauczyciele są na skraju wytrzymałości, część już złożyła wypowiedzenia. W tle: zarzuty o zniesławienie, groźby, interwencje kuratorium i postępowanie o ograniczenie praw rodzicielskich.

3 minut czytania

Co się stało z dziewczynką, która miała być symbolem obywatelskiego przebudzenia?

Od mikrofonu do pozwu

Sara zyskała rozpoznawalność jako „najmłodsza sejmowa reporterka” — pojawiała się w kuluarach parlamentu, zadawała pytania politykom, a jej nagrania trafiały do sieci. Jej ojciec, PR-owiec Franciszek Małecki-Trzaskoś, aktywnie wspierał medialną karierę córki. Jak ujawnił na platformie X (dawny Twitter) @MrJohnBingham:

„To wspólny projekt ojca Franciszka i jego kumpla Mateusza Cieślaka z firmy Iboma Media, wcześniej 13 lat u Urbana w NIE.”
Instagram_perspektywasary

Po cofnięciu akredytacji przez marszałka Szymona Hołownię, uwaga opinii publicznej przeniosła się do szkoły, w której Sara uczy się na co dzień, ponieważ tam zaczęło się dziać coś znacznie poważniejszego.

Mąż gwiazdki TVP w likwidacji na państwowej posadzie. I z całkiem pokaźnym wynagrodzeniem
Jak ustalił portal tvrepublika.pl, mąż dziennikarki TVP Justyny Dobrosz-Oracz pracuje na kierowniczym stanowisku w Centralnym Ośrodku Informatyki (COI), który podlega pod Ministerstwo Cyfryzacji zarządzane przez wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego z Nowej Lewicy. Jak podaje portal, Paweł Oracz może liczyć na wynagrodzenie między 19 000 a 25 000 zł brutto.

Co działo się w szkole?

Z relacji nauczycieli i rodziców wynika, że dziewczynka miała agitować innych uczniów, nagrywać rozmowy, zadawać prowokacyjne pytania i przekazywać treści polityczne. Rodzice Sary, według świadków, nękali nauczycieli i kadrę, wysyłając dziesiątki wiadomości. Domagali się również zmian w programie, interweniowali w każdej sprawie — od podręczników po zachowanie innych dzieci. Atmosfera w szkole stała się tak napięta, że część nauczycieli zrezygnowała z pracy, a inni bali się otwierać dziennik elektroniczny.

„Jedna z poprzednich wychowawczyń bała się otworzyć dziennik elektroniczny, bo czekały tam na nią wiadomości od rodziców Sary z pytaniami na każdy możliwy temat.”

Pozew wobec 50 osób — nauczycieli, rodziców i pracowników szkoły — miał być odpowiedzią na list do kuratorium, w którym społeczność szkolna wyraziła zaniepokojenie zachowaniem rodziny Małeckich-Trzaskoś. W odpowiedzi, rodzice oskarżyli ich o zniesławienie i nękanie. Tymczasem szkoła złożyła wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich, wskazując na emocjonalne obciążenie dziecka i destabilizację życia szkolnego.

Nauczyciele rezygnują, atmosfera strachu

Z relacji cytowanych przez Gazetę Wyborczą, wynika, że wychowawczynie Sary z klas III i IV zrezygnowały z pracy:

„Wychowawczynie w klasie trzeciej oraz czwartej, do której uczęszcza Sara, zrezygnowały z pracy w naszej szkole ze względu na działalność jej rodziców”

— mówi jeden z rodziców.

Instagram_perspektywasary

Sąd rodzinny bada sprawę

Szkoła złożyła wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich wobec ojca i matki dziewczynki. Jak informuje rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku, sędzia Mariusz Kaźmierczak:

„Sprawa jest w toku. W sprawie nie zapadło jeszcze orzeczenie kończące merytorycznie postępowanie.”

Kuratorium Oświaty również prowadzi własne postępowanie, a sprawa trafiła do Gdańskiego Centrum Mediacji.

Kompromitacja Kotuli. Minister dostała proste pytanie o hymn Polski. I się zaczęło... [WIDEO]
Katarzyna Kotula (48 l.) w rządzie Donalda Tuska (69 l.) pełniła dwa lata funkcję ministra ds. równości. Ostatnio dostała pytanie z poziomu wiedzy przedszkolaka. O to, kto jest autorem Mazurka Dąbrowskiego. Odpowiedź była... bardzo zaskakująca.

Zamiast dzieciństwa — sejmowe korytarze

Wygląda na to, że plan ojca Sary, by uczynić z niej drugą Gretę Thunberg — głos pokolenia, spełzł na niczym. Zamiast radosnego dzieciństwa, zabawy z rówieśnikami i szkolnych zajęć, dziewczynka biegała po korytarzach Sejmu, udając reporterkę dla ambicji i rozgłosu dorosłych.

Wykorzystywanie kilkuletniego dziecka do medialnych projektów, zarabiania i budowania wizerunku to nie aktywizm — to emocjonalna krzywda. Dziś Sara nie jest już symbolem obywatelskiego przebudzenia. Jest ofiarą systemu, w którym dorośli zapomnieli, że dziecko to nie narzędzie, tylko człowiek.

Dołącz do dyskusji!

Podziel się swoją opinią o artykule

💬 Zobacz komentarze