Co się stało z dziewczynką, która miała być symbolem obywatelskiego przebudzenia?
Od mikrofonu do pozwu
Sara zyskała rozpoznawalność jako „najmłodsza sejmowa reporterka” — pojawiała się w kuluarach parlamentu, zadawała pytania politykom, a jej nagrania trafiały do sieci. Jej ojciec, PR-owiec Franciszek Małecki-Trzaskoś, aktywnie wspierał medialną karierę córki. Jak ujawnił na platformie X (dawny Twitter) @MrJohnBingham:
„To wspólny projekt ojca Franciszka i jego kumpla Mateusza Cieślaka z firmy Iboma Media, wcześniej 13 lat u Urbana w NIE.”

Po cofnięciu akredytacji przez marszałka Szymona Hołownię, uwaga opinii publicznej przeniosła się do szkoły, w której Sara uczy się na co dzień, ponieważ tam zaczęło się dziać coś znacznie poważniejszego.

Co działo się w szkole?
Z relacji nauczycieli i rodziców wynika, że dziewczynka miała agitować innych uczniów, nagrywać rozmowy, zadawać prowokacyjne pytania i przekazywać treści polityczne. Rodzice Sary, według świadków, nękali nauczycieli i kadrę, wysyłając dziesiątki wiadomości. Domagali się również zmian w programie, interweniowali w każdej sprawie — od podręczników po zachowanie innych dzieci. Atmosfera w szkole stała się tak napięta, że część nauczycieli zrezygnowała z pracy, a inni bali się otwierać dziennik elektroniczny.
„Jedna z poprzednich wychowawczyń bała się otworzyć dziennik elektroniczny, bo czekały tam na nią wiadomości od rodziców Sary z pytaniami na każdy możliwy temat.”
Pozew wobec 50 osób — nauczycieli, rodziców i pracowników szkoły — miał być odpowiedzią na list do kuratorium, w którym społeczność szkolna wyraziła zaniepokojenie zachowaniem rodziny Małeckich-Trzaskoś. W odpowiedzi, rodzice oskarżyli ich o zniesławienie i nękanie. Tymczasem szkoła złożyła wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich, wskazując na emocjonalne obciążenie dziecka i destabilizację życia szkolnego.
Nauczyciele rezygnują, atmosfera strachu
Z relacji cytowanych przez Gazetę Wyborczą, wynika, że wychowawczynie Sary z klas III i IV zrezygnowały z pracy:
„Wychowawczynie w klasie trzeciej oraz czwartej, do której uczęszcza Sara, zrezygnowały z pracy w naszej szkole ze względu na działalność jej rodziców”
— mówi jeden z rodziców.

Sąd rodzinny bada sprawę
Szkoła złożyła wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich wobec ojca i matki dziewczynki. Jak informuje rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku, sędzia Mariusz Kaźmierczak:
„Sprawa jest w toku. W sprawie nie zapadło jeszcze orzeczenie kończące merytorycznie postępowanie.”
Kuratorium Oświaty również prowadzi własne postępowanie, a sprawa trafiła do Gdańskiego Centrum Mediacji.

Zamiast dzieciństwa — sejmowe korytarze
Wygląda na to, że plan ojca Sary, by uczynić z niej drugą Gretę Thunberg — głos pokolenia, spełzł na niczym. Zamiast radosnego dzieciństwa, zabawy z rówieśnikami i szkolnych zajęć, dziewczynka biegała po korytarzach Sejmu, udając reporterkę dla ambicji i rozgłosu dorosłych.
Wykorzystywanie kilkuletniego dziecka do medialnych projektów, zarabiania i budowania wizerunku to nie aktywizm — to emocjonalna krzywda. Dziś Sara nie jest już symbolem obywatelskiego przebudzenia. Jest ofiarą systemu, w którym dorośli zapomnieli, że dziecko to nie narzędzie, tylko człowiek.
Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze