Firma Zondacrypto będzie sponsorem generalnym Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a także oficjalną giełdą kryptowalut i sponsorem generalnym olimpijskich reprezentacji Polski: seniorów i w kategoriach młodzieżowych - poinformowała Wirtualna Polska.

Ponadto nazwa sponsora ma zostać umieszczona w nazwie Komitetu i będzie widoczna na elewacji budynku, w którym PKOI ma swoją siedzibę.
W ramach współpracy, firma ma wprowadzić na rynek token Team PL (TMPL), który ma pozwolić fanom bezpośrednio wspierać naszych sportowców.
Szukaliśmy przede wszystkim nowoczesnej i potężnej firmy, marki, która będzie w stanie nas wesprzeć. zondacrypto to licencjonowana giełda kryptowalut, a to jest bardzo ważne. To jest sponsor, ale i partner wielu sportowców, klubów sportowych i związków. Komitetem olimpijskim jesteśmy pierwszym, który prezes Przemysław Kral będzie sponsorował i wspierał
– powiedział na konferencji prasowej Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Umowa ma obowiązywać do letnich igrzysk olimpijskich w 2028 roku.

Ponadto połowa premii zaplanowanych dla polskich medalistów zostanie wypłacona w formie tokenów. A te mają być rekordowe. Jak poinformowano, nagroda za złoty medal wyniesie 500 tys. zł, za srebrny – 400 tys., a za brązowy – 300 tys.
Decyzję prezesa PKOI skrytykował jednak były wiceprezes Komitetu, a dziś poseł Koalicji Obywatelskiej Apoloniusz Tajner, który jest też prezesem Kapituły Honorowych Prezesów Sportu.
Quo Vadis, Polski Komitecie Olimpijski? - pyta Tajner na wstępie.
Podpisanie przez Polski Komitet Olimpijski umowy sponsorskiej z firmą z rynku kryptowalut – Zondacrypto – wywołało falę kontrowersji, których nie można już zbyć milczeniem. Nie chodzi tu o technologię czy branżę, ale o wartości, transparentność i etykę decyzji, które mają fundamentalne znaczenie dla zaufania do całego ruchu olimpijskiego w Polsce. Trudno nie uznać, że podpisanie takiej umowy w obecnych okolicznościach jest działaniem niestosownym, nieetycznym i głęboko nieprzemyślanym
- zarzuca Tajner PKOI.

Dalej były sportowiec stwierdza, że wiele osób w środowisku olimpijskim "przyznaje po cichu, że o szczegółach tej decyzji dowiedziało się dopiero z mediów".
A jeśli prezes PKOl sam publicznie mówi, że „cała kampania wymierzona jest przeciwko niemu” i że „to przez polityczną vendettę na jego osobie sponsorzy odwrócili się od Komitetu”, to tym bardziej powinien zadać sobie pytanie o odpowiedzialność za dobro instytucji, którą kieruje. Bo jeśli – jak sam twierdzi – to jego osoba jest przyczyną braku sponsorów i kryzysu wizerunkowego, to człowiek honoru, który naprawdę kocha polski ruch olimpijski, ustępuje. Nie z rezygnacji, lecz z troski. Nie dlatego, że przegrał, ale dlatego, że rozumie, że instytucja jest ważniejsza od jego ambicji
- kontynuuje Tajner.



Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze