Jak Michał Fajbusiewicz stał się sławnym?
- Pracę w telewizji dostałem przez przypadek. Siedziałem raz w reżyserce łódzkiego ośrodka telewizji i słyszałem, jak dziennikarz męczy się, robiąc wywiad. "Ja zrobiłbym to lepiej" - rzuciłem. "To niech pan napisze 5-7 ekspikacji" - usłyszałem. "Co to jest?" - bałem się zapytać. Pomyślałem, że to musi być krótkie streszczenie i w nocy na maszynie napisałem ich z 20. Spodobało się im 5. "Dostaje pan kamerę, ekipę. Robić!" – wspominał w „Super Expressie”.

- Trafiłem do "Ekspresu Reporterów", przez 3-4 lata zrobiłem ich ok. 100. Zaproponowano mi, bym dla TVP 2 zrobił własny projekt… Aż pamiętnego 1986 roku zrobiłem reportaż o młodzieży z technikum w Piątku, która miała jechać na praktyki do NRD. Zamiast nich pojechały dzieci notabli i kurator z Płocka, który zrobił takie zakupy, że uczniowie wieźli mu w pociągu zwoje opon, kartony papierosów. Wyleciałem z hukiem. Ale w telewizji znowu były zmiany i mogłem wrócić. Kiedy zrobiłem pierwszy projekt programu "997", od jednego z generałów milicji usłyszałem: "Pan oszalał?! Ośmieszać milicję! Że niby mamy jakieś niewykryte sprawy?!". Ale inny generał z ministerstwa się zgodził. Po pierwszych trzech emisjach zatrzymano sprawców wszystkich przedstawionych spraw. Mieliśmy 17 mln widzów, tylko "Isaura" miała 18 – opowiada.

Michał Fajbusiewicz związki, żony, rodzina
Pierwszy poważny związek Fajbusiewicza przerodził się w małżeństwo. Na przełomie lat 70. I 80. Fajbusiewicz pracował w Łodzi jako specjalista od kultury i oświaty. Miał syna Dominika, który urodził się w 1977 r.
- Gdy otrzymałem posadę "w terenie” przeniosłem się z rodziną do ośrodka wczasowego, moje życie zaczęło kręcić się wokół kieliszka. Tam nic nie można było załatwić bez wódki. Nawet kobiety w GS-ach gazowały. Któregoś ranka, po wypiciu dwóch setek na śniadanie, nie potrafiłem utrzymać noża w ręce. W godzinę podjąłem decyzję, że wyjeżdżamy. W ciągu trzech dni wróciliśmy do Łodzi, ale niestety małżeństwa już nie udało się uratować - wyznał Fajbusiewicz.
W jego historii życiowej nie zabrakło oczywiście wątku kryminalnego. Bardzo makabrycznego. Chodziło o jego dawną miłość, dziennikarkę telewizyjną Barbarę Chrzczonowicz. Była połowa lat 80., oboje pracowali dla TVP w Łodzi.

„Nigdy w życiu nie spotkałem dziewczyny o takiej energii, pomysłowości, wiedzy i kreatywności. Była córką znanej pary naukowców. Jej ojciec, profesor Stanisław Chrzczonowicz był słynnym specjalistą od polimerów ( m.in. twórcą podręcznika ) – wykładowcą na Politechnice Łódzkiej, podobnie jak jego żona. Chrzczonowiczowie wraz z córką jedynaczką mieszkali w modernistycznej kamienicy z lat 30-tych XX wieku w Łodzi - wspomina Fajbusiewicz w książce i dodaje: - Spaliśmy w stodołach. Narzeczony Baśki intensywnie popiwkował i poszedł spać, a ona przyszła do mnie i całą noc przegadaliśmy. Kiedy wróciliśmy do Łodzi, dostałem od niej list miłosny. Koniec końców zaczęliśmy się spotykać”.

Kobieta nagle zniknęła i słuch o niej zaginął. Powstała teoria, że została zamordowana. Fajbusiewicz prowadził swoje prywatne śledztwo. Jednak nie rozwikłam tej zagadki.
„ Dowiedziałem się, że nawet nie przeprowadzono oględzin mieszkania. Mąż Baśki był chemikiem, więc krążyła i taka wersja, że rozpuścił jej ciało z kwasie. W noc poprzedzającą jej zniknięcie sąsiedzi słyszeli awanturę...” – snuł domysły.

W 2011 r. gruchnęła wiadomość, że Michał Fajbusiewicz ponownie się ożenił. Wybranką została Bożena Prylińska.
- Pobraliśmy się po 27 latach narzeczeństwa. Mam teraz cudowną żonę, mam wspaniałego wnuka Tadeuszka i jestem szczęśliwy – mówił przed laty.
Michał Fajbusiewicz zamieszał z żoną na Pojezierzu Drawskim na Pomorzu Zachodnim. Pani Bożena prowadzi firmę zajmującą się kulturą i sportem oraz produkcjami telewizyjnymi.
Obecnie Fajbusiewicz zawodowo przeniósł się do internetu. Robi podcast "Zbrodnie, które nie dają mu spokoju".
