Takiej kompromitacji w gmachu przy Wiejskiej dawno nie było. Marcin Józefaciuk, poseł Platformy Obywatelskiej, wpakował się w skandal, który wstrząsnął całą sceną polityczną.

Obrzydlistwo ujrzało światło dzienne, gdy ujawniono, że podczas posiedzenia Sejmowego Zespołu ds. Ochrony Dzieci (!) wziął udział… mężczyzna skazany prawomocnym wyrokiem za pedofilię. I to wyrządzone swojemu dziecku!
Sam zaprosił pedofila!
Oliwy do ognia dolewa fakt, że pedofil został zaproszony do udziału w obradach przez samego Józefaciuka!
Józefaciuk broni się, jak może. Ale jego tłumaczenia śmierdzą na kilometr. Twierdzi, że został wprowadzony w błąd i że w momencie zapraszania „nie miał świadomości” przeszłości zaproszonego.

Jak podkreśla, biuro przepustek w Sejmie „nie ma możliwości” sprawdzania wyroków, a mężczyzna odbył już karę i odzyskał prawa obywatelskie. Mało kto jednak wierzy w te wymysły.
W zespole, który ma zajmować się ochroną dzieci, nie ma miejsca dla osób skazanych za przestępstwa seksualne wobec małoletnich. To jest po prostu niedopuszczalne
- grzmią najłagodniejsi komentatorzy całego skandalu.

Kolejny cios dla Koalicji Obywatelskiej
W sieci zawrzało. Użytkownicy mediów społecznościowych pytają, czy w Sejmie istnieją jakiekolwiek procedury bezpieczeństwa. Nie brakuje też głosów, że:
gdyby nie presja opinii publicznej, sprawa zostałaby zamieciona pod dywan.
Partia zawiesiła swojego posła na dwa miesiące. Ale skandal z udziałem Józefaciuka to kolejny cios wizerunkowy dla Koalicji Obywatelskiej, która od miesięcy próbuje nieudolnie przekonywać, że „stawia na standardy i przejrzystość”. Afera pedofilska po raz kolejny temu zaprzecza!