afera KPOpolitykaHotNewsyKPO

„Niechlujne, chaotyczne i pełne absurdów”. Afera KPO - przedsiębiorcy mówią „dość”

Krajowy Plan Odbudowy miał być impulsem rozwojowym dla tysięcy polskich firm, które ucierpiały w czasie pandemii. Miał pomóc im stanąć na nogi, dywersyfikować źródła dochodu, wprowadzić ekoinnowacje i zabezpieczyć przyszłość. Zamiast tego – według wielu przedsiębiorców – program okazał się biurokratycznym molochem, pełnym niejasnych zasad, absurdalnych wymogów i szans tylko dla wybranych.

5 minut czytania
FB/Jakub i Dawid

„Zrezygnowaliśmy. Było to niechlujne, chaotyczne i niespójne”

Poniższy głos właścicieli dwóch ośrodków turystycznych idealnie oddaje klimat narastającego rozczarowania i frustracji. To nie pojedynczy przypadek, ale symptom poważniejszego problemu z wdrażaniem funduszy KPO w Polsce.

„Zrezygnowaliśmy z ubiegania się o dotacje w ramach KPO w ubiegłym roku. Prowadzimy dwa ośrodki turystyczne i zastanawialiśmy się nad tym, ale uznaliśmy, że cały program prowadzony jest niechlujnie, na wariata i nie do końca jasnych zasadach. Także jachty i solaria przeszły nam koło nosa”.

To nie jest wpis rozgoryczonych amatorów biznesu. Autorzy to doświadczeni przedsiębiorcy, którzy sami przetrwali kryzys pandemii i rozumieją, jak powinno wyglądać sensowne wsparcie dla branży.

Ale jak tłumaczą dalej – KPO to nie był program pomocy, tylko pokaz biurokratycznej iluzji.

Gwiazda TVN dostała od rządu Tuska pół miliona złotych!
Magda Gessler (72 l.) znów na językach. Jej warszawska restauracja “U Fukiera” zgarnęła “przypadkiem” z rządowego programu wsparcia gastronomii kilkaset tysięcy złotych. Fakt, że pieniądze trafiły do dobrze prosperującego lokalu gwiazdy TVN, rozwścieczył wielu drobnych przedsiębiorców, którzy ledwo wiążą koniec z końcem.

Kryteria zmieniane w trakcie, wnioski pisane „na oko”

Najpierw wymagano 20% spadku przychodów w czasie pandemii. Potem próg podniesiono do 30%, po czym… znów obniżono do 20%. Reguły gry zmieniały się w trakcie – co w przypadku inwestycji liczonych w setkach tysięcy złotych jest ruletką, a nie pomocą.

„My akurat zanotowaliśmy spadek ponad 30%, ale tylko dlatego, że akurat wtedy zamknęliśmy nasz sklep z akcesoriami LGBT. Nie miał on z naszymi ośrodkami nic wspólnego, ale wszyscy doradcy mówili, aby pisać wnioski, bo to też się liczy”.

Właśnie tak wyglądała praktyka – fikcyjne powiązania działalności, łączenie przypadkowych firm, byle tylko wykazać „pandemiczny spadek” i załapać się na punkty.

Wziął pół miliona na zdalne układanie planów treningowych i poleciał biegać... do Kenii. Tak rząd dba o nasze portfele
W ramach Krajowego Planu Odbudowy przyznano pół miliona złotych biegaczowi Wojciechowi Kopciowi. Cel? Stworzenie aplikacji treningowej umożliwiającej zdalne układanie planów biegowych. Pomysł, choć z pozoru niewinny, budzi kontrowersje — podobnych aplikacji nie brakuje, a główną innowacją ma być funkcja... którą wiele z nich już posiada.

Absurd refinansowania

Kolejny problem? KPO działało głównie na zasadzie refundacji kosztów. Firma najpierw musiała zrealizować inwestycję – np. z własnych środków lub kredytu – i dopiero później mogła liczyć na zwrot części kosztów. Tylko że nie każda ma na zbyciu 700 tysięcy złotych.

„Jeśli ktoś dysponuje wolną gotówką w wysokości 700 tysięcy, to chyba tak źle na pandemii nie wyszedł? Chyba, że chodziło o to, aby ludzie poszli do banku, wzięli kredyt i dali zarobić bankom?”.

W efekcie pomoc była dostępna głównie dla dużych graczy lub dobrze skredytowanych firm, które jakoś przetrwały kryzys. Ci, którzy naprawdę ucierpieli, zostali na lodzie.

Tak rozdaje nasze pieniądze państwo Tuska: prawie pół miliona złotych z KPO dostał klub dla swingersów
Lubliniec, ul. Plebiscytowa 43. Tu, w sercu województwa śląskiego, mieści się miejsce, które z pozoru wygląda jak każdy inny lokal. Ale nie dajcie się zwieść — Klub Młyn Rafał Kulejewski to nie tylko bar. To instytucja. To styl życia. To… beneficjent prawie pół miliona złotych z programu HoReCa, turystyka w ramach Krajowego Planu Odbudowy.

Jachty, solaria i stacje ładowania

Ostatnia bolączka? Oderwanie programu od rzeczywistych potrzeb beneficjentów. Żeby zdobyć punkty, trzeba było wpisywać inwestycje, które często nijak nie miały się do realnych działań firmy.

„Chcesz wybudować saunę, to przy okazji musisz kupić nowe ekologiczne pralki za miliony monet, wypasione stacje ładowania energii i założyć kolejną fotowoltaikę”.

Wszystko musiało być zamawiane przez tzw. bazę konkurencyjności, czyli system ofertowy, w którym wygrywa najtańszy – niekoniecznie najlepszy. Efekt? Wykluczenie lokalnych, sprawdzonych fachowców, w imię urzędniczej tabelki.

KPO miało służyć dywersyfikacji dochodów, wzmocnieniu odporności firm na przyszłe kryzysy, szczególnie w branży turystyczno-gastronomicznej. Ale czy basen, sauna i ekologiczna pralka naprawdę chronią przed skutkami pandemii? – pytają przedsiębiorcy.

„Dla nas to było po prostu nielogiczne, pozbawione sensu i wycofaliśmy się. Wolimy zarobić sami, niż liczyć na mannę z nieba. Patrząc na to całe zamieszanie – to chyba dobra zasada”.
Cała Polska śmieje się z Tuska: KPO, czyli jak rząd nieudolności zamienił miliardy w torty, kebaby i jachty
Kiedy Donald Tusk i jego ekipa obiecywali, że po wygranych wyborach pieniądze z KPO popłyną szerokim strumieniem do Polski, wielu Polaków miało nadzieję na inwestycje w szpitale, szkoły, energetykę, czy infrastrukturę. I rzeczywiście – popłynęły. Tyle że zamiast budować nowoczesne państwo, rząd Tuska zafundował nam kabaret na skalę europejską. Miliardy euro zamienione w catering, aplikacje biegowe i sportowe zajęcia w kebabie. Brzmi jak żart? To rzeczywistość pod rządami Platformy.

Szansa stracona

Afera wokół KPO narasta. Coraz więcej firm – także tych, które złożyły wnioski – skarży się na niedopasowanie programu, nielogiczne wymagania i opóźnienia w wypłatach. Zamiast sprawnie działającego narzędzia pomocowego, mamy system, który:

  • faworyzował silnych i zasobnych,
  • zniechęcał uczciwych i lokalnych,
  • i rozmijał się z potrzebami polskich firm.

Czy rząd wyciągnie wnioski na przyszłość? Czy kolejne transze funduszy zostaną wydane rozsądniej? I najważniejsze – czy rzeczywiście pieniądze z KPO pomogły tym, którzy ich najbardziej potrzebowali?

Póki co, właściciele wspomnianych ośrodków mają jedną odpowiedź:

„Na jachty zapraszamy gdzie indziej. Ale jeśli chcecie odpocząć blisko natury, bez dotacji i bez ściemy – zapraszamy do nas”.

Zobaczcie wpis: