Muzyk od blisko dwóch dekad mieszka w warszawskich Włochach, gdzie osiedlił się w 2006 roku. Tu właśnie powstało jego prywatne azylum, do którego niedawno zaprosił dziennikarzy magazynu "Viva!". Tuż przed wyjazdem na Top of the Top Sopot Festival 2025, artysta pokazał redakcji, jak wygląda jego codzienne życie. W rozmowie z Rafałem Kowalskim zdradził, że w jego mieszkaniu nie brakuje osobistych akcentów. Ściany zdobią obrazy i portrety ukochanych zwierząt.
"Moja córka, jak była dziewczynką, malowała mi te obrazki na każde urodziny"
– wspominał z wyraźnym wzruszeniem.

Dom Staszczyka to miejsce pełne sprzeczności – z jednej strony artystyczny nieład, z drugiej duchowy klimat. Sam muzyk żartuje, że bliscy nazywają jego pokój "mauzoleum Lenina". Jak przyznaje, nigdy nie należał do osób pedantycznych.
"Jest tu taki trochę śmietnik. Nigdy nie byłem jakimś pedantem. Tak żyję. Biurko mam trochę zaśmiecone, bo robię przy nim różne rzeczy, np. piszę teksty"
– tłumaczy z uśmiechem.

Nieodłącznym elementem wnętrza są też pamiątki z licznych podróży. Na parapetach artysty można dostrzec rozmaite przedmioty z różnych zakątków Polski i świata.
"Na parapecie mam kule, które zbieram z różnych miejsc Polski i świata. Lubię takie troszkę lekko tandetne rzeczy. Uwielbiam tandetne pamiątki znad morza lub (...) kicz spod Jasnej Góry, np. świecące Maryjki"
– mówi z rozbrajającą szczerością.
To miejsce idealnie odzwierciedla jego osobowość – trochę artystycznego chaosu, trochę sentymentalnego kiczu, a przede wszystkim dużo autentyczności.
Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze