Muniek, czyli Zygmunt Staszczyk – charyzmatyczny frontman rockowego zespołu T.Love, wrócił po kilku latach z mocnym singlem „Buty”. To nie tylko rockowa propozycja, ale przede wszystkim osobista opowieść o trudnej drodze przez lata uzależnienia, kryzys zdrowotny i duchowe odrodzenie.
Przez dekady Muniek prowadził intensywne życie artysty – koncerty, trasy, imprezy. Tytuł „Buty” nie jest więc przypadkowy, bo to buty niosły go przez życie, to w butach stawiał kroki na scenie i buty w końcu zaprowadziły go do… granicy życia i śmierci, a potem z powrotem – na scenę i do ludzi.

„To metafora imprezowania i włóczenia się po mieście od klubu do klubu. To już raczej wspomnienie lat 90., bo teraz jako starsi Panowie – jesteśmy trochę grzeczniejsi”
– mówił o singlu Muniek Staszczyk w rozmowie z Piotrem Żyłką.

„Te buty piją” – metafora nałogu
W piosence pojawia się mocny tekst: „Te buty piją”. To trafna metafora życia, gdzie buty – zdarte, uwierające, „pijące” symbolizują przeszłość pełną chaosu i nałogu. To symbol obranej drogi, w której każdy krok był podszyty alkoholem, aż w końcu ten styl życia zaczął go uwierać, przeszkadzać mu i stał się dla niego ciężarem, który postanowił zrzucić.
W wywiadach przyznawał, że „ostro balował”, zdradzał i pił. W 2019 roku w Londynie doznał wylewu, który niemal zakończył się tragicznie. Sam mówił później: „To cud, że żyję”.
„London calling” (Londyn wzywa)
W piosence „Buty” Muniek śpiewa:
„A moją małą prywatną biblią wciąż pozostaje mi London Calling”.
To bezpośrednie odwołanie do legendarnego albumu zespołu The Clash z 1979 roku, który stał się symbolem pokolenia lat '80, punk-rocka i buntowniczej energii tego czasu. To właśnie ta płyta odcisnęła na nim ogromne piętno i ukształtowała jego muzyczną tożsamość. Ale to również odwołanie do jego wylewu, który miał miejsce właśnie w Londynie.

17 lipca 2019 roku Muniek doznał wylewu w Londynie i w ciężkim stanie trafił do szpitala. To wydarzenie stało się momentem granicznym dla artysty, ponieważ po nim otwarcie zaczął mówić o swojej wierze w Boga i duchowej przemianie. Od tego czasu podkreśla, że jego życie zostało przewartościowane i że to właśnie wiara pomogła mu wyjść z kryzysu.
Użyta w piosence fraza „London Calling” nawiązuje również do sygnału BBC World Service, który w czasie II Wojny Światowej rozpoczynał audycje słowami „This is London calling…”. Był to komunikat nadawany do ludzi na całym świecie, mający podtrzymywać morale oraz informować o sytuacji na froncie i na całym globie.

Duchowa przemiana
W wywiadach po chorobie Muniek wielokrotnie podkreślał, że wiara w Boga stała się dla niego fundamentem. W rozmowie dla „Viva!” mówił, że jego duchowa droga trwa już ponad 20 lat, ale dopiero kryzys zdrowotny sprawił, że nabrała pełnej mocy. Natomiast w programie „Co za tydzień” opowiadał, że także jego syn się nawrócił, a rodzina wspólnie odnalazła sens w wierze.
Podczas spotkań z młodzieżą katolicką ostrzegał:
„Nie ma żartów ze złym. Walka trwa, ale Bóg istnieje”.
Premiera singla zbiegła się z wydaniem książki „Chłopaki (nie) płaczą”, w której Muniek jeszcze szerzej opowiada o swoim życiu, zdradach, kryzysach i przemianie. Obie pozycje, piosenka i książka, tworzą pełny obraz artysty, który nie boi się mówić prawdy o sobie i swoim pokoleniu.







Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze