Minister Gawkowski o cyberataku na PAP: winny służbowy telefon w rękach dziecka

Minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski wrócił do głośnej sprawy cyberataku na Polską Agencję Prasową i wyjaśnił, że dziecko niechcący przyczyniło się do incydentu, ponieważ pracownik przekazał mu służbowy telefon.

3 minut czytania
Powrót na niezalezna.pl

Wicepremier Krzysztof Gawkowski potwierdził, że do głośnego cyberataku na Polską Agencję Prasową doszło w wyniku kuriozalnej sytuacji –

„pracownik dał telefon dziecku”.

To wystarczyło, by w serwisie PAP 31 maja 2024 roku pojawiła się fałszywa depesza o mobilizacji w Polsce. Choć komunikat został szybko anulowany, incydent uznano za jeden z najpoważniejszych przypadków dezinformacji w ostatnich latach.

Do sprawy Gawkowski wrócił podczas konferencji Brand New(s) portalu Wirtualnemedia.pl, tłumacząc, że był to element szerszej operacji rosyjskich służb, starannie zaplanowanej tak, by wywołać panikę.

„Proces dezinformacji miał odbyć się o odpowiedniej godzinie i czasie, aby zostać włączony w obieg informacji społecznej i doprowadzić do zachwiania informacją i emocjami obywateli”

– mówił minister. Absurdalny wątek z dzieckiem pokazuje jednak, jak łatwo można rozbroić państwowy system nawet bez znajomości hakerskich sztuczek.

Dziennikarze Agory na dwóch etatach: od redakcyjnego do nocnej zmiany na Uberze
„Reporter tropi aferę rano, a wieczorem podaje frytki.” Tak wygląda codzienność części dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. Niskie pensje w redakcji zmuszają ich do dodatkowej pracy w gastronomii i usługach przewozowych. Jak ujawniła Aleksandra Szyłło w rozmowie z Wirtualnymi Mediami: „Niektórzy dziennikarze ‘Gazety Wyborczej’ muszą dorabiać w McDonaldzie czy na Uberze. No tak, takie rzeczy się zdarzają.”

Zabezpieczenia na poziomie „1234”

Jeśli dziecko może przypadkiem uruchomić fałszywy komunikat o mobilizacji, to co jeszcze może się wydarzyć? Czy wystarczy, że kot przejdzie po klawiaturze, by ogłosić stan wyjątkowy? Jak w memie, gdzie sprzątaczka z mopem wciska słynny czerwony guzik.

Zabezpieczenia w PAP przypominają bardziej domowy router z hasłem „admin1234” niż system chroniący narodowy obieg informacji. A przecież mówimy o instytucji, która przez lata była traktowana jak najważniejsze i często pierwsze źródło informacji.

Sakiewicz wygrywa ze „zwykłym łapówkarzem”! Internauci chcą immunitetu senatora
Po sześciu latach sądowej batalii Tomasz Sakiewicz ogłasza zwycięstwo, a pod jego postem lecą tysiące gratulacji. Tymczasem Tomasz Grodzki zapowiada apelację – i dostaje falę komentarzy: „Przyzwoitość nakazywałaby zrzeczenie się immunitetu!”

Kto dał dziecku telefon?

Tu pojawia się pytanie, które powinno trafić do komisji śledczej: dlaczego pracownik PAP dał dziecku służbowy telefon? Czy to był gest rodzicielski, czy może test na odporność systemu? A może po prostu nikt nie przypuszczał, że kilkulatek z dostępem do aplikacji może wywołać ogólnokrajową panikę?

Cyberatak przez dziecko to nie tylko mem, to symbol stanu państwowych zabezpieczeń. Jeśli kilkulatek może przypadkiem uruchomić fałszywą depeszę, to może czas, by zamiast likwidować PAP, zlikwidować… beztroskę w zarządzaniu informacją.

Dołącz do dyskusji!

Podziel się swoją opinią o artykule

💬 Zobacz komentarze