Surfing czy sztuczka PR-owa?
Internauci szybko wychwycili, że Harry nie pływał w oceanie, lecz w sztucznym basenie z falami, oddalonym o kilkaset kilometrów od ich domu w Montecito. To nie był spontaniczny wypad na plażę, lecz wyprawa do ekskluzywnego Surf Ranch w Kalifornii — miejsca, które zużywa ogromne ilości energii, by generować fale.

Komentarze były bezlitosne:
„To nie surfing, to jazda na fali z maszyny”,
„Eco-Warrior Harry, a jeździ do sztucznego ośrodka zamiast korzystać z natury”,
„Trzy stopy sztucznej fali… wow, imponujące”.

Ekologiczna hipokryzja?
W kontekście wcześniejszych deklaracji Harry’ego o ograniczeniu liczby dzieci ze względów ekologicznych, ta „surfingowa akcja” tylko dolała oliwy do ognia. Jak zauważył francuski magazyn, książę często bywa oskarżany o hipokryzję — głównie przez częste podróże prywatnym odrzutowcem i luksusowy styl życia, który nijak ma się do jego deklaracji o ochronie środowiska.

Kolejny wizerunkowy strzał w stopę?
Meghan próbowała podbić serca widzów swoim lifestylowym programem „With Love, Meghan”, który miał być odpowiedzią na sukcesy Kate Middleton w telewizji. Niestety, efekt był odwrotny. Program został nazwany „Duchess of Flops” i nie znalazł się nawet w pierwszej 300 najchętniej oglądanych produkcji na Netfliksie. Krytycy zarzucają mu sztuczność, brak autentyczności i… przesadną autopromocję. Nawet fani przyznają, że trudno było to oglądać bez zażenowania.

Meghan Markle znów najwyraźniej nie przewidziała, że filmik z udziałem jej męża stanie się kolejnym punktem zapalnym. Jak zauważył francuski komentator:
„Ta surfowa wrzutka tylko daje jeszcze więcej amunicji tym, którzy nie wierzą ani trochę w jego ekologiczne zaangażowanie.”
Wygląda na to, że Sussexowie znów wpadli w medialne fale — i tym razem nie są to fale sympatii.