Maryla Rodowicz to niepodzielnie panująca królowa polskiej piosenki. Nie dorówna jej ani Doda, ani Beata Kozidrak, bo tylko jej głos i stroje sceniczne rozpalają publiczność do tego stopnia, że nawet ci, którzy nie oglądają na co dzień telewizji, chwytają za pilota i robią się z tego milionowe zasięgi. Tak było od samego początku kariery Rodowicz najpierw w Polsce a potem w tak zwanych „demoludach” czyli bloku państw będących w strefie wpływów ZSRR. Spodobała się nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie grało ją Radio Luxemburg i w USA.
Rodowicz gwiazdą PRL
Gdyby za oceanem wylansowała „Małgośkę” albo „Niech żyje bal” od razu stać by ją było na willę z basenem, tymczasem w Polsce musiała zapisać się do spółdzielni i 7 lat czekać na mieszkanie w bloku!
- Znajomi poradzili mi: „Idź do prezesa Kukuryki, może popchniesz sprawę. Zaczęłam więc wydzwaniać, żeby umówić się na spotkanie. W końcu, po roku, jego sekretarka zawiadomiła mnie: „Proszę być jutro o siódmej rano”. „O siódmej? Nie ma takiej godziny. Mogę być o dziewiątej”. Połączyła mnie z prezesem i umówiliśmy się o ludzkiej porze
– opowiadała w Vivie! Prezes Kukuryka zlitował się nad artystką i wkrótce mogła zamieszkać przy ulicy Cybisa 6 w dwupoziomowym mieszkaniu (takie mogli mieć tylko artyści) na osiedlu Ursynów.
- Dostałam M-3 z pracownią. I był to dla mnie szczyt luksusu. (…) Na górze było 50 metrów. Wymarzyłam sobie, że będę tam miała tylko czerwone firanki z jedwabiu i wielki czerwony skórzany fotel – taki szpan. Ale kiedy pojawiły się dzieci – najpierw Jasiek, potem Kasia – trzeba było tę przestrzeń podzielić ścianką. I meble jakieś wstawić. Nie miałam za dużo pieniędzy. Szafę więc zrobiłam na gwoździach powbijanych w drewnianą belkę. Urządziłam tylko kuchnię i łazienkę, cała reszta była wielką prowizorką
– mówiła Rodowicz.
Żeby zarobić na meble, stroje i życie Maryla wyjeżdżała w długie trasy koncertowe do ZSRR albo do USA. To w tym mieszkaniu dzieci z płaczem trzymały ją za nogę, żeby nie wychodziła a ona z bólem serca musiała zostawiać jej z babcią. Do dziś ma przez to wyrzuty sumienia, pamięta wysokie kwoty, które traciła na telefony i walizki zabawek przywożone dla Jasia i Kasi.
Luksusy Maryli na Ursynowie
Na Ursynowie bywały też wzruszające momenty, kiedy na przykład rodzony brat Maryli - Jerzy Rodowicz zjawił się u niej w stanie wojennym.
- Dbałem wtedy o Marylkę, jak mogłem. Bo nic w sklepach nie było, a ona mieszkała w pustym mieszkaniu z dwójką dzieci, świeżo po wyprowadzce z Krakowa od Krzyśka Jasińskiego. Jechałem do niej do stolicy pociągiem z plecakiem, w którym miałem na przykład gęś
– opowiada. - Trzeba było tę gęś sparzyć i oskubać z piór. Maryla z naszą mamą całkiem sprawnie się z tym uwinęły w... wannie – zdradził. Mimo takich trudności mieszkanie na Ursynowie było marzeniem wielu Polaków zanim jeszcze wyemitowano serial "Alternatywy 4" w reżyserii Stanisława Barei. Dzielnica uchodziła za luksusową!

Sąsiadem Rodowicz z tego samego bloku był prezenter telewizyjny Eugeniusz Pach, niedaleko mieszkali też inni artyści: Krzysztof Krawczyk (ten napisał nawet piosenkę o Ursynowie i dziś ma tam swój mural), Andrzej Rosiewicz, Ewa Dałkowska, Krystyna Janda. Ta ostatnia, niedługo po przeprowadzce, dała z Rodowicz spontaniczny koncert na Ursynowie pod słynną Kopą Cywila. Podobno scenę budowano na szybko i spontanicznie z desek!
Dużyński wyrwał ją z bloków
Rewir, w którym mieszkały gwiazdy i sam projektant osiedla - Marek Budzyński nazywano polskim "Beverly Hills". Czerwone porsche Maryli stojące pod blokiem idealnie dopełniało całości (wtedy były tylko dwa takie w stolicy). Kilka lat temu piosenkarka zamieściła w internecie okładkę „Magazynu Rodzinnego” ze zdjęciem z dawnego mieszkania. Widać na nim 3-letnia Kasię i 5-letniego Jaśka pozujących z mamą na tle kuchni z naczyniami z "Włocławka". Przy okazji piosenkarka wyznała, że to zdjęcie z 1985 roku i że meble kuchenne stolarz robił pół roku!

To jednak nie wszystko, nam udało się dotrzeć do bliskich Andrzeja Bogulaka, słynnego kamieniarza z Warszawskiego Okęcia, który też pracował dla Rodowicz.
- Tata robił u pani Maryli łazienkę. To był kamień Biała Marianna. W podziękowaniu dostał plakat z podpisem "Panu Andrzejowi złotej rączce. Maryla"
– powiedziała nam jego córka. Znalazła się też liczna grupa sąsiadów, która spotykała Rodowicz w pobliskim sklepie (niektórzy twierdzą, że dostawała towar bez kolejki i zawsze najlepszy) i bawiła się z jej dziećmi. Sama artystka tak wspomina codzienność na Ursynowie:
- Bez przerwy wyłączano wodę, trzeba było nosić ją z beczkowozu albo z komisariatu milicji na sąsiedniej ulicy. Przez cztery lata mieszkałam bez telefonu. Wiało ze szpar okiennych. I ciągle winda się psuła. Odetchnęłam, kiedy mąż wykończył dom na Bemowie i mogliśmy się tam wprowadzić.
Andrzej Dużyński pojawił się w życiu Rodowicz właśnie wtedy, kiedy mieszkała na Ursynowie a jej związek z Krzysztofem Jasińskim właściwie wygasł. Reżyser i twórca Teatru STU wolał Kraków i na barki Maryli zrzucił codzienne obowiązki przy dzieciach.

Nic dziwnego, że Agnieszka Osiecka – przyjaciółka Rodowicz postanowiła zapoznać ją z Andrzejem Dużyńskim - majętnym inżynierem a potem razem z Sewerynem Krajewskim została świadkiem na ich ślubie. W organizowaniu romantycznych randek pomagała im mama piosenkarki – pani Nina Krasucka, która zostawała z dziećmi a Andrzej wynajmował dla Maryli apartament w hotelu Victoria i tam mógł mieć ją tylko dla siebie. Romans wkrótce zaowocował ciążą i tak do wesołej gromadki z Cybisa 6 dołączył jeszcze Jędrek. Krzysztof Jasiński musiał być piekielnie zazdrosny, bo kiedy dzwonił do domu Rodowicz i słuchawkę podnosił Dużyński, natychmiast się rozłączał!

Dziś blok, w którym miała swoje mieszkanie Maryla, prezentuje się całkiem przyzwoicie i nadal mieszkają w nim jej dawni sąsiedzi. Wystarczy, że artystka zamieści w internecie jakieś zdjęcia z tamtego okresu, od razu rusza lawina nostalgicznych komentarzy. Ludzie po prostu tęsknią za tymi czasami…


