Choć na scenie jest wulkanem energii i radości życia, to na co dzień mierzy się z ogromnym bólem. Marcin Miller, lider zespołu Boys ma bowiem przepuklinę 3 krążków kręgosłupa.
Uciskają one nerwy, powodując mrowienie i przenikający ból w nogach. Muzyk regularnie poddaje się więc rehabilitacji i masażom w gabinecie fizykoterapeuty. Dzięki temu ostatnio lepiej się czuje.

Źle było dwa lata temu, jak na łokciach chodziłem do łazienki. Każde nałożenie nogawki, skarpetki, buta to było coś strasznego. Naprawdę, jest dobrze. To, że teraz chodzę, kiwam się, rozmawiam, jest super
– mówi Marcin Miller.
Pierwsza wizyta za rok
To właśnie dzięki rehabilitacji artysty mogliśmy ostatnio słuchać zespołu Boys na festiwalu piosenek weselnych Polsatu w Mrągowie.
Piosenkarza, którego znamy choćby z takich hitów, jak „Jesteś szalona”, czy „Chłop z Mazur”, na szczęście, stać na prywatne zabiegi rehabilitacji, ale zetknął się on z publiczną służbą zdrowia. I nie ma na jej temat zbyt dobrego zdania.
Płacisz duże podatki, oddajesz 1/3 tego, co zarobisz i raptem jesteś traktowany jak zło konieczne. Co miesiąc płacę takie pieniądze i wszystkie zabiegi muszę robić prywatnie. Zaczyna mnie to powoli denerwować. Jak chcę się zapisać, to słyszę: ‘Panie Marcinie, pierwsza wizyta za rok, rezonans za trzy miesiące
– opowiada muzyk dla portalu Pomponik.

Będzie musiał przejść operację?
Zabiegi, którym artysta się poddaje, na razie mu pomagają. Ale lekarze przestrzegają, że w ten sposób mogą mu pomóc tylko doraźnie i że niezbędna będzie operacja w przyszłym roku. Oznaczałoby to także rehabilitację po operacji i przerwę w koncertach. Marcin Miller na razie woli się skupić na rehabilitacji.
Marcin nie chce operacji, to radykalne rozwiązanie, które spowodowałoby przerwę w koncertach. Dlatego woli, póki co, rehabilitację i masaże
– zdradza znajomy artysty.