Małgorzata Lorentowicz i Krzysztof Wakuliński. To właśnie ich relacja w latach 70. XX wieku wzbudzała ogromne zainteresowanie. Czy rzeczywiście mieli romans? Historia ich znajomości jest pełna emocji, ale też niejednoznaczności, bo choć plotki o ich uczuciu krążyły po całej Polsce, sami zainteresowani przedstawiali tę więź w zupełnie innym świetle....
Jak Małgorzata Lorentowicz i Krzysztof Wakuliński się poznali?
Małgorzata Lorentowicz, urodzona 8 stycznia 1927 roku w Warszawie jako Janina Damięcka, była już wtedy uznaną aktorką, znaną z ról w teatrze i filmach, takich jak kultowy "Kogel-Mogel", gdzie wcieliła się w babcię Wolańską, czy w serialu "Labirynt".

Krzysztof Wakuliński, młodszy od niej o 22 lata, urodził się 27 marca 1949 roku i w roku 1974, mając zaledwie 25 lat, dołączył do zespołu Teatru Narodowego w Warszawie.
To właśnie tam, na teatralnych deskach, ich drogi się skrzyżowały. Wakuliński był wówczas początkującym aktorem, świeżo po rozstaniu z Bożeną Dykiel, swoją studencką miłością, a Lorentowicz, będąca w trudnym momencie życia, opiekowała się ciężko chorym mężem, Tadeuszem Janczarem, u którego zdiagnozowano chorobę afektywną dwubiegunową.
Ich współpraca zaczęła się od wspólnych prób do spektakli, w tym do "Białego małżeństwa" Tadeusza Różewicza, którego premiera miała miejsce w styczniu 1975 roku. Spędzali razem wiele czasu, a ich relacja szybko przerodziła się w coś więcej niż tylko zawodowe koleżeństwo. W teatralnym środowisku zaczęto szeptać o romansie, a plotki rozeszły się poza kuluary.

To był romans czy głęboka przyjaźń?
Małgorzata Lorentowicz nigdy nie potwierdziła romansu. Była osobą dyskretną, skupioną na swojej pracy i opiece nad mężem, którego nie zamierzała opuścić mimo jego choroby.

W jednym z nielicznych odniesień do swojego życia prywatnego wspominała o potrzebie bliskości i wsparcia, ale tylko tyle. Warto przypomnieć, że jej życie osobiste naznaczone było poświęceniem – zrezygnowała z kariery, by być przy Tadeuszu Janczarze.
W wywiadzie kiedyś tak opisała chorobę męża:
"Pewnego dnia obudził się i powiedział, że jest już kimś innym. Stał się zastraszonym zwierzątkiem, które bało się dzwonka do drzwi".

Krzysztof Wakuliński po latach wypowiedział się o tej relacji bardziej otwarcie, ale stanowczo zaprzeczył, by był to romans.
W rozmowie z magazynem "Na żywo" stwierdził:
"Byliśmy przyjaciółmi. Byliśmy rodziną. Duda nie miała dzieci. Traktowała mnie jak przybranego syna. Gdy poznałem moją obecną żonę Marię, ją także uznała za córkę".
Dodał też:
"Kochałem ją całym sercem, ale to nie było to, co ludzie myśleli. Byłem dla niej jak przybrany syn. Poznaliśmy się w Teatrze Narodowym w 1974 roku i od tamtej pory byłem przy niej do końca, choć nie było to prawnie uregulowane".

Zażyłość Lorentowicz i Wakulińskiego
Lorentowicz i Wakuliński stali się sobie bardzo bliscy w 1975 roku, podczas prób do "Białego małżeństwa". Dla niej, wyczerpanej opieką nad mężem, który popadał w coraz głębszą depresję, towarzystwo młodego aktora było odskocznią. Czuła się przy nim znów widoczna. Dla niego z kolei, starsza koleżanka mogła być wsparciem w trudnym okresie po rozstaniu z Dykiel.

Ich znajomość przetrwała lata. Gdy Tadeusz Janczar zmarł w 1997 roku, Wakuliński nie oddalił się od Lorentowicz, a po jej śmierci w 2005 roku to właśnie on poinformował media o jej odejściu. W tym czasie był już szczęśliwie żonaty z Marią, kostiumolog, z którą stworzył rodzinę.