Emitowany o 20:30, czyli w samym środku tzw. prime time, „Zaraz wracam” miał rozbić bank oglądalności. Tymczasem... rozbił się o ścianę obojętności. Dla porównania: „Królowie”, których Kurdej-Szatan miała zastąpić, przyciągali prawie milion widzów. A „M jak miłość”? Ponad 2,5 miliona co tydzień! TVP liczyło na świeży powiew w ramówce, a dostało przeciąg. „Zaraz wracam” to jedna z nielicznych nowości tej jesieni — reszta to odgrzewane kotlety: „Na dobre i na złe”, „Barwy szczęścia”, „Klan”... Czy ktoś tu naprawdę wierzył, że kontrowersyjna tzw. blondynka z Playa przyciągnie tłumy?

Miało być nowe „Ranczo”
Produkcji z udziałem skompromitowanej Kurdej-Szatan, która zasłynęła wulgarnym wpisem o Straży Granicznej, nie pomogła intensywna promocja w TVP w likwidacji, w tym wywiady z aktorami w „Pytaniu na śniadanie”. Nie pomógł nawet sam scenariusz, wprost nawiązujący do legendarnego „Rancza”, łączący w sobie elementy komedii i romansu.

Bohaterem produkcji jest wójt niewielkiej gminy, w serialu gra Viola Arlak, znana jako wójtowa z „Rancza”. Akcja opowieści dzieje się w gminie Polskie Pole, a jej bohaterami są mieszkańcy i urzędnicy. To wszystko jednak nie wystarczyło, by przekonać widzów.
Będą kolejne odcinki

W TVP przy Woronicza wynik oglądalności przyjęto z rozczarowaniem. – Szefostwo jeszcze się łudzi, że kolejne odcinki się przebiją. Ale problem jest, zwłaszcza że zamówiono z góry dwie transze serialu. Wierzono, że serial odniesie sukces.

„Druga transza właśnie powstaje”
– zdradza BlaskOnline jeden z pracowników TVP w likwidacji. Kolejne odcinki „Zaraz wracam” będą zatem emitowane. Nawet, jeśli nie będzie miał ich kto oglądać. A to wszystko za pieniądze podatnika.