Różne wizje
Wszystko zaczęło się od różnic w wizji stacji. W sierpniu bracia pokłócili się o kierunek, w jakim ma podążać kanał wPolsce24. W efekcie Michał zniknął z anteny, a chwilę później z pracy odeszli również Marcin Tulicki i Michał Adamczyk. To właśnie ta trójka połączyła siły, tworząc nowy kanał na YouTube.
W pierwszym nagraniu Karnowski ujawnił, że jego rozstanie z Fratrią nie było spokojne.
– "Zarzucili mi niestawienie się w pracy i działalność konkurencyjną. Zapewniam, że nic takiego nie miało miejsca"
– tłumaczył. Dodał też, że sposób, w jaki przeprowadzono jego zwolnienie, był dla niego zaskoczeniem.
– "Musiałem się domyślać, że coś takiego przychodzi"
– stwierdził.

Dziennikarz uważa, że jego dyscyplinarne zwolnienie miało charakter pokazowy.
– "To jest tak zwane pozorne zwolnienie dyscyplinarne. Myślę, że to tam kiedyś w sądzie, za ileś lat będzie wyjaśnione. Ale chodziło pewnie o to, żeby mnie zagłodzić z dnia na dzień"
– powiedział. Jak ujawnił, dostał też propozycję podpisania pięcioletniego zakazu konkurencji – bez żadnego wynagrodzenia.
Karnowski zdradził, że sam chciał odejść w zgodzie, ale jego prośba nie została przyjęta.
– "W pewnym momencie powiedziałem, że chcę odejść (...). Oni wtedy mówią: 'Nie, nie, nie możesz odejść. Jak ty chcesz odejść, to my ci dyscyplinarkę'"
– relacjonował.

Sprawa skończy się w sądzie?
Michał Karnowski był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w strukturach Fratrii. Dziś bracia, którzy wspólnie budowali media, znaleźli się po dwóch stronach konfliktu.
Czy ta historia znajdzie finał w sądzie? Michał Karnowski nie ma wątpliwości, że sprawa dopiero się zaczyna.
– "Myślę, że to tam kiedyś w sądzie, za ileś lat będzie wyjaśnione"
– zapowiada. Jedno jest pewne: to już nie tylko rozłam w redakcji, ale i rodzinny dramat na oczach całej branży.

      


      
Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze