Od 2021 data 5 kwietnia będzie nam się kojarzyć ze startą tego wielkiego artysty. To czas wspominek nad fenomenem Krzysztofa Krawczyka. Tak wyglądały jego ostatnie koncerty w USA.

Krzysztof Krawczyk wyjechał do USA
W 1979 roku Krzysztof Krawczyk wyjechał do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia. Głównym powodem była cenzura w PRL-u, która zablokowała mu dostęp do radia i telewizji, przez co artysta nie mógł zarabiać, ani cieszyć się tym, co kochał. Tam udało mu się podpisać kontrakt z z firmą fonograficzną Fuji Productions, a dwa lata później z z wytwórnią płytową TRC Records. Występował tam pod pseudonimem "Krystof", ale i tak grywał głównie w klubach dla Polonii.

Krzysztof nagrywał równolegle piosenki po polsku. Na Mundial w 1982 r. zrobił utwór "Piłka w grze", potem kilka innych. Wysyłał je do kraju, a tam jego przyjaciel i menadżer Andrzej Kosmala, dzięki swoim znajomościom wtykał je do stacji radiowych
- mówią znajomi artysty.
Jednak "amerykański sen" Krawczyka odbiegał od tych scenariuszowych znanych z wielu filmów. W dodatku Krawczyk nie stronił od używek, a to swoje również kosztowało. Z koncertów nie dało się wyżyć. Był majstrem, taksówkarzem, barmanem.

Układałem dachówki z góralami za 350 dolarów tygodniowo, byłem barmanem, a także jeździłem limuzyną. Ale po dwóch tygodniach milionerka mnie wyrzuciła, bo jeździłem po polsku, czyli gaz i hamowanie. A dobry kierowca limuzyny prowadzi samochód w taki sposób, że można w środku herbatę wypić. Pracowałem też jako majster przy projektowaniu balkonów i wyjść ewakuacyjnych. Między innymi dla polskich sióstr mieszkających w murzyńskiej dzielnicy
- wspominał Krawczyk.

Jak Krawczyk poznał Ewę, przyszłą żonę?
W Stanach Zjednoczonych poznał też swoją ostatnią miłość, żonę Ewę, która została z nim aż do śmierci w 2021 r. Było to w klubie nocnym w Chicago. Była tam barmanką.

Ewunię poznałem w momencie totalnego rozbicia psychicznego. Uciekałem w narkotyki, nadużywałem lekarstw. Aż pojawiła się kobieta cud, która wyrzuciła mi te świństwa i powiedziała: "Ja będę twoją lekomanią". To był związek dojrzałego, doświadczonego przez życie faceta z młodą, piękną kobietą z prowincjonalnej Polski. Nie mogłem zdobyć jej na urok gwiazdy, bo wtedy, kiedy w kraju odnosiłem sukcesy, ona biegała po łące i nie miała stałego dostępu do telewizora, a jeśli tak, to ten telewizor musiał być źle ustawiony, bo myślała, że jestem niski i gruby
- podkreślał artysta.

Potem los uśmiechnął się do Krzysztofa Krawczyka. Koncerty w Las Vegas, Chicago postawiły go finansowo na nogi. Jednak ostatecznie postanowił wrócić do Polski w 1985 r. Mając już duże sceniczne doświadczenie, mógł robić za polskiego Elvisa.
Ostatni koncert Krawczyka w Ameryce
Ostatni koncert Krzysztofa Krawczyka w USA odbył się w 2011 roku. Rok wcześniej roku zagrał koncert jubileuszowy z okazji 45-lecia swej kariery. Wtedy też Krzysztof i Ewa wzięli udział we mszy świętej w Bazylice Świętego Jacka, w której przed laty Krawczyk się nawrócił. Koncerty Krawczyka zgromadziły rzesze wiernych, nie tylko polonijnych fanów w chicagowskim Copernicus Center oraz w Ritz Theatre w Elizabeth New Jersey. Współorganizatorem koncertów ze strony polskiej był Robert Klatt (znany również z zespołu Classic).

Krzysztof był bardzo wzruszony tymi koncertami, bo Ameryka była dla niego niczym drugi dom. Na każdym kroku spotykał swoich znajomych, z którymi wiązały go wspólne wspomnienia. Pamiętał, że uwielbiał amerykańskie steki, którymi, go częstowano niemalże na każdym kroku. Również w Polsce śpiewał na moim Festiwalu Piosenek Weselnych, już trochę nie domagał, nogi odmawiały posłuszeństwa, ale był z nim rehabilitant, który mu pomagał. Na scenie wraz z zespołem towarzyszyła mu jego żona Ewa. Dla niej Chicago było miejscem specjalnym, gdyż właśnie tu się poznali i zakochali w sobie
- wspomina w rozmowie z BlaskOnline tamte chwile.