Fani konkursu Chopinowskiego do późnych godzin nocnych czekali na werdykt jury. Ten został ogłoszony ok. 2:30 w nocy i z miejsca stał się …iskrą zapalną jednej z największych burz w historii konkursu.

Nocny werdykt i od razu burza
Pod oficjalnym postem Instytutu Chopinowskiego, ogłaszającym wyniki XIX Konkursu, rozegrała się emocjonalna burza. Zamiast gratulacji — fala niedowierzania, frustracji i wściekłości. Komentujący nie szczędzili słów krytyki:
„Trzymać ludzi do 2:30, żeby przedstawić werdykt przypadkowy, jak rzut kością”,
„Werdykt zniszczył całą radość oglądania konkursu”,
„Takiego nieporozumienia jak ten wynik, to nie było nigdy”,
„Zwycięzca, który zamordował mazurki, uśmiercił poloneza to jakiś koszmar”.
Ktoś inny pisał, że „to ostatni konkurs, który śledził”, bo wygrał „najbardziej mdły i nudny pianista”. Choć jego serce było po stronie polskiego finalisty, nie spodziewał się jego zwycięstwa — ale całkowite pominięcie znakomitego Gruzina uznał za skandal.

Wśród komentarzy pojawiły się też zarzuty wobec jury:
„To nie był konkurs, to była inscenizacja”,
„Trzymać ludzi do 2:30, żeby ogłosić przypadkowy werdykt, to brak szacunku”.
Ktoś przywołał wypowiedzi ekspertów z telewizji, którzy mieli mówić wprost: „kompromitacja i makabryczny werdykt do kwadratu”.
Jeden z fanów napisał, że to „koszmarne zakończenie długiego dnia” i „najgorszy werdykt z możliwych”. Dodał, że nie wie, co zwyciężyło, ale na pewno nie muzyka. Inny stwierdził, że
„największym przegranym tegorocznego konkursu jest Chopin”
i że przez taki werdykt wydarzenie traci renomę.

Gest, który rozstroił konkurs
W sobotę, 18 października, zanim jeszcze przesłuchano wszystkich finalistów, publiczność zobaczyła gest, który wywołał falę spekulacji. Po zakończeniu koncertu Erica Lu, dyrygent Andrzej Boreyko uniósł jego rękę w geście triumfu — jak sędzia na ringu bokserskim.
„Czy to był werdykt przed werdyktem?”
— pytali internauci?
„Czy dyrygent właśnie wskazał nam zwycięzcę?”
— spekulowano zanim reszta finalistów zdążyła zagrać.
Amerykanin wskazuje Amerykanina
Kilka dni później, jury pod przewodnictwem Garricka Ohlssona, amerykańskiego pianisty i laureata Konkursu Chopinowskiego z 1970 roku, ogłosiło Erica Lu zwycięzcą. Dla wielu obserwatorów to nie był przypadek, lecz symboliczna scena: Amerykanin wskazuje Amerykanina jako zwycięzcę.
„Myślałem, że tu nie ma polityki. Prezyd. USA będzie miał się czym chwalić”
—puentuje kolejny komentator.
Publiczność kontra jury — klasyka Konkursu Chopinowskiego
Nie po raz pierwszy widzimy, że emocje słuchaczy rozmijają się z decyzją ekspertów. W XIX edycji to rozbieżność była wyjątkowo wyraźna, a werdykt wywołał burzę. Komentarze pod postem Instytutu Chopinowskiego przypominały raczej protest niż owacje.

Tegoroczny laureat nie jest postacią anonimową dla polskiej publiczności. Eric Lu od lat koncertuje w Polsce, a jego interpretacje Chopina były już wcześniej doceniane przez krajowych melomanów, m.in. podczas kilku edycji festiwalu „Chopin i jego Europa”. Na swoim Instagramie, po jednym z występów we Wrocławiu, napisał:
„Powrót do Polski to zawsze przyjemność!”
Czy ta przyjemność będzie odwzajemniona? W obliczu kontrowersji wokół werdyktu, gestu dyrygenta i zarzutów o upolitycznienie, Eric Lu będzie pod szczególną obserwacją. Jego kolejne występy w Polsce mogą stać się nie tylko wydarzeniem muzycznym, ale i testem zaufania. Bo choć jury już wydało swój werdykt, publiczność, jak zawsze, ma własne zdanie.
Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze