Z uśmiechem w nowy rok! Anna Popek wygrała sądową batalię. „Jeśli plują ci na głowę, trzeba reagować” - mówi portalowi Blask

Anna Popek, gwiazda Republiki, prowadząca poranne pasmo "Wstajemy" ma powody do radości. Nowy rok rozpoczął się dla niej sukcesem, jaki odniosła sylwestrowa impreza stacji w Chełmie, ale także... pozytywnym zakończeniem sądowej batalii. O szczegółach mówi w rozmowie z portalem Blask.

2 minut czytania
fot. Radosław Poszwiński

Anna Popek to jedna z gwiazd Republiki, prowadząca poranne pasmo "Wstajemy!". Była także jedną z prowadzących największej do tej pory imprezy stacji - Wystrzałowego Sylwestra z Republiką w Chełmie. Sukces nowy sylwestrowej Republiki to również jej sukces. To jednak nie jedyny powód, który może cieszyć Annę Popek w trwającym zaledwie kilka dni - nowym roku.

"Wygrałam!"

Bardzo dobrze, sprawiedliwie wręcz rozpoczął się dla mnie ten rok

- przekazała dziennikarka Republiki na platformie x.com. Z informacji wynika, że Popek wygrała w drugiej instancji proces z Agorą - wydawcą "Gazety Wyborczej", oraz plotkarskiego serwisu Plotek. Proces toczył się "o naruszenie dobrego imienia, czci i godności".

Przez kolejne dwa tygodnia, na serwisie plotkarskim plotek.pl mają widnieć przeprosiny wobec dziennikarki.

Wiemy więcej

Portal blaskonline.pl skontaktował się z Anną Popek, by dowiedzieć się nieco więcej.

Dziennikarka Republiki przypomniała, że proces ten trwał długo, bo od 2022, kiedy to jesienią wygrała w pierwszej instancji. Angora odwołała się od decyzji sądu, lecz dzisiejszy wyrok przypieczętował zwycięstwo prowadzącej "Wstajemy!".

"Pan mec. Artur Wdowczyk poinformował mnie, że właśnie wygraliśmy. Była to druga instancja, więc teraz już bez wątpienia sprawa jest po mojej stronie. Chodziło sytuację sprzed lat. Gdy zostałam skierowana do pracy w TVP Info, wysłano mnie na tzw. plac. Robiłam tam program poranny o tematyce lifestylowej. Gruchnęła wówczas informacja wytworzona przez Plotek, że starałam się o prowadzenie głównych wiadomości, ale że casting zakończył się dla mnie fatalnie. A co więcej, rzekomo mówiono w kuluarach, że nie potrafię nawet czytać z promptera..."

- relacjonuje dziennikarka.

Anna Popek zaznacza: "ani nie skontaktowano się w tej sprawie ze mną, by zapytać czy to prawda, ani do szefa, czy to miało miejsce".

"Nie było żadnego rzetelnego zapytania dziennikarskiego ze strony Agory. Nie miałam ani zamiarów, ani informacji, jakoby miałabym coś takiego prowadzić. Było to poza jakimikolwiek ustaleniami czy moją sferą zainteresowań. A to był taki czas, że wówczas wszyscy prowadzący "Wiadomości" padli ofiarą straszliwego hejtu, bo zaczęli mówić rzeczy inne, niż do tej pory nakazywała propaganda"

- mówi w rozmowie z portalem Blask.

I jak dodaje: "z jednej strony obrywałam za to, że rzekomo starałam się dołączyć do zespołu - no, bo jak ja w ogóle śmiałam. A z drugiej, że jestem na tyle tępa, głupia i nieprofesjonalna, że nie potrafię przejść jakiegoś castingu".

"Mój warsztat dziennikarski i moje dobre imię zostały przez to naruszone i nadszarpnięte. Nie wiem, kto był autorem tejże plotki, jakie były prawdziwe intencje, ale na pewno nie miało to nic wspólnego z prawdą. Nigdy nie chodzę do sądu, ale wtedy postanowiłam, że nie zostawię tego bez echa. Jeśli plują ci na głowę - trzeba reagować"

- podsumowała.