Gdy myśleliśmy, że Tomasz Jacyków już nas niczym nie zaskoczy, ten – jak rasowy celebryta drugiej świeżości – wrzuca filmik, na którym z dumą informuje, że jedzie sobie zrobić zęby. A wszystko to z półlitrową kawą w łapie i stylówką jak z klipu Lady Gagi z 2010 roku.

To nie jest metafora. Oznajmił, że jedzie "zrobić zęby", jakby to była wymiana oleju w serwisie. A potem zupełnie na luzie dorzuca: „Może sobie ryjek poprawię”. Ryjek. Tak właśnie Tomasz Jacyków mówi o swojej twarzy. Przypadek? Nie sądzimy.
Jacyków przez lata udawał, że to on dyktuje, co jest modne. Ale teraz wygląda na to, że to chirurgia estetyczna będzie jemu dyktować warunki. I to dosłownie. Czyżby kult autoprezentacji w końcu połknął swojego kapłana?
I tu pojawia się pytanie: czy „ryjek do poprawki” to żart modowego demiurga, czy też szczere wyznanie człowieka, który już nie mieści się w filtrach z Instagrama?

Patrząc na całość z perspektywy widza, który Jacykowa zna głównie z wrzasków w na szklanym ekranie, trudno się oprzeć wrażeniu, że to już akt desperacji. No bo dlaczego ktoś, kto przez lata wyśmiewał cudze wybory modowe, teraz sam rzuca się w wir korekt estetycznych?
Może Tomasz nie chce być już tylko mentorem stylu. Może marzy mu się nowa twarz. Taka, która w końcu nie kojarzy się z ironicznym uśmieszkiem i ostrą krytyką wszystkiego, co się rusza.