Paulina Holtz wybrała się dziś z tatą na badanie, które umówiono już półtora roku temu. Miało się ono odbyć w szpitalu na Banacha w Warszawie. Gdy dotarli do placówki okazało się, że jest ona zamknięta, bo pracownicy zrobili sobie wolne w przededniu Dnia Niepodległości.

Aktorka nie kryła swojego oburzenia, nagrywając relację na Instagramie.
Od półtora roku miał umówiony w szpitalu termin badania echa serca, które musi zrobić, bo za miesiąc ma wizytę u lekarza i to badanie jest wymagane. Jest zapisany, jest pacjentem ze specjalnej ścieżki kardiologicznej, więc po prostu czekaliśmy na to badanie. Pojechaliśmy dziś do szpitala na Badacha i się okazało, że szpital zrobił sobie wolne i nie ma nikogo
- relacjonowała Holtz.
Jak dodała, od ochrony dowiedziała się, że niektórzy pacjenci jechali 300 km i nie zostali przyjęci. Nikt ich także o odwołanej wizycie nie poinformował.

Holtz w swoich relacjach oznaczyła Rzecznika Praw Pacjenta.
Osoba w ochronie powiedziała nam, że pacjenci po 300 km dzisiaj przyjeżdżali i odbijali się od drzwi, ponieważ nikt nie poinformował ich, że se zrobili wolne i wszystkie ustalone badania, a często się czeka na nie rok czy półtora, dzisiaj się nie odbywają. Jestem w lekkim szoku
- dodała.

Aktorka podzieliła się również wiadomością od jednego ze swych obserwujących, który również miał dziś umówioną wizytę w tym szpitalu. Holtz nie mogła powstrzymać złości.
Do cholery, ale maila nie mogli wysłać?! Nikt nie zauważył, że dziesiątki pacjentów mają badania poumawiane?!
- odpisała internaucie.



Dołącz do dyskusji!
Podziel się swoją opinią o artykule
💬 Zobacz komentarze