Tajemnicą nie jest, że Edyta Górniak, choć jest aktywna w mediach społecznościowych, bardzo ceni sobie prywatę rodzinną. Często pokazuje się jednak ze znanym synem - Allanem Krupą.

Edycie puściły nerwy!
Jeden z portali plotkarskich, Shownews chcąc podgrzać atmosferę (co powieliły też inne serwisy), ogłosił, że Allan, który sam nie ma "opiekuna" artystycznego, miał zająć się zespołem swojej mamy. I to w roli jej maganera.
Ba, cytowano również wypowiedź znajomego artystki. A ten mówił tak:
Nie uważam, że jest to dobry pomysł, bo Allan nie ma żadnego doświadczenia w menedżerstwie ani kontaktów w branży. Edyta potrzebuje kogoś, kto by ją stymulował do działania, a nie syna, który się słucha swej mamusi. Ona musi być głodna sceny. Czarno to widzę
Wiadomo, że wraz z początkiem bieżącego roku, wokalistka pożegnała się ze swoim dotychczasowym managerem - Batłomiejem Kuncą. W treści oświadczenia opublikowanego przez reprezentującą ją do niedawna agencję BCM, podkreślono, że "zespół chce skupić się na projektach, które mają potencjał na sukces".
Współpraca Górniak z Kuncą nie zakończyła się pozytywnie, gdyż Edyta publicznie wytknęła mu sfałszowanie dokumentów finansowych. I... zapowiedziała podjęcie kroków prawnych.
I choć piosenkarka szuka kogoś, kto faktycznie pokieruje jej karierą - na pewno nie będzie to jej syn.
Dowiadujemy się tego z jej InstaStories!
Ja pie**olę. Ale się komuś nudzi
- napisała, udostępniając na relacji tytuł artykułu jednego z portali plotkarskich. Cóż, nie hamowała się w słowach!

Wydała oświadczenie
W kolejnej relacji, gwiazda napisała dość niebanalne "oświadczenie", które może podsycić kolejne plotki.
Wiem, że nikt z was nie mógł wymyślić takiego absurdu, że mój syn został moim menadżerem. W ostatnich 15 latach szanse na to stanowisko, nieumyślnie, dałam wyłącznie raz. Na moje szczęście tylko na 3 próbne miesiące. Ktoś ewidentnie ma mało pracy, dużo wolnego czasu, a jeszcze więcej długów i cynicznie się wami bawi


