Cel? Świnoujście! Cała wyprawa była starannie zaplanowana. Od wyjazdu o 22:30 z Warszawy, przez spakowane plecaki, aż po domowe kanapki na drogę.
Już na Dworcu Centralnym w Warszawie doszło do nieprzyjemnej sytuacji, która zburzyła cały plan. Frycz relacjonowała wszystko na swoim Instagramie:
„(…) przyjechałyśmy na dworzec i się okazało, że pani w kasie sprzedała mi bilety na kuszetkę, ale zapomniała mi ich dać. Czyli miałam trzy bilety, ale bez miejscówek. Czyli fajnie…” – wyznała aktorka.
Rozczarowanie sięgnęło zenitu – dziewczynki się rozpłakały. Cały czar prysł w jednej chwili.
„Dzieci mi się popłakały, bo od miesiąca im opowiadałam, że będziemy jechać nocą, pociągiem, że będą łóżka piętrowe itd.” – żaliła się Frycz.
Ostatecznie aktorce udało się zdobyć dwa wolne miejsca w damskim wagonie sypialnym. Choć nie było idealnie, wyprawa mogła się odbyć.
„Jakimś cudem znalazły się dwa miejsca w przedziale sypialnym damskim, więc udało nam się wsiąść i pojechać. Kanapki zjadłyśmy, zanim jeszcze pociąg ruszył, oczywiście. Wagon sypialny mega czyściutki, cieplutki, rano, herbatka. Elegancko” – zakończyła relację.
Finalnie podróż zakończyła się szczęśliwie – był ciepły wagon, była herbata o poranku i uśmiechy na twarzach dzieci.
