Honor festiwalu w Opolu uratowany
Według komentatorów czwarty i zarazem ostatni dzień festiwalu był przyzwoitym zwieńczeniem wieloletniej tradycji Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jubileusz Jacka Cygana był zdecydowanie najlepszym widowiskiem tego wydarzenia. Autor tekstów do największych polskich hitów wcielił się w rolę konferansjera, a na scenie mogliśmy zobaczyć wielu uznanych wokalistów, takich jak Grażyna Łobaszewska, Mietek Szcześniak, Andrzej Seweryn, czy Edyta Górniak, która poinformowała tuż przed występem, że na opolskiej scenie występuje po raz ostatni i jest to ostatnie wykonanie jej eurowizyjnego hitu "To nie ja".

Druga część niedzielnego koncertu zadedykowana była kompozytorowi Wojciechowi Trzcińskiemu. W prowadzeniu go świetnie sprawdzili się Grażyna Torbicka i Tomasz Raczek. Na scenie utwory Trzcińskiego zaprezentowali między innymi Kasia Cerekwicka, Kasia Moś, Grzegorz Turnau czy Natalia Szroeder. Na ogromne wyróżnienie zasługuje z kolei wykonana przez Roxie Węgiel w "duecie" z Anną Jantar piosenka "Staruszek świat".

Biesiada, czy wielkie, muzyczne wydarzenie?
Nie da się nie zauważyć, że lata świetności opolskiego festiwalu minęły, a z roku na rok wydarzenie mija pod znakiem politycznych manifestacji i sporów. W tym roku przykrym przykładem na to była nieobecność Justyny Steczkowskiej, która rzekomo pozostaje w konflikcie z władzami Telewizji Polskiej. Widzowie zdają się być także zmęczeni powtarzalnością festiwalu, podczas którego co roku widujemy te same twarze, prezentujące te same piosenki.

Oprócz przewidywalnego repertuaru, zdecydowanym minusem tegorocznego festiwalu były zbyt długie koncerty i przedstawienia. Przez 4 dni widzowie mogli oglądać po 5 godzin festiwalowych występów. Mało kto jest tak wytrwały, żeby poświęcić 20 godzin w jeden weekend, na oglądanie telewizji.

Trzeci dzień imprezy upłynął pod znakiem biesiadnych przebojów, które poprzedziły występy kabaretowe. Tu oczywiście nie zabrakło wątków politycznych, którymi większość widzów zdaje się być już porządnie zmęczona.
Sobotni koncert zapadnie jednak widzom w pamięci nie tyle z występów gwiazd, a ze względu na prowadzącego. Michał Sikorski mimo wysiłków i prób zaangażowania publiczności, niw przypadł im do gustu w roli konferansjera. Internauci zdecydowali jednogłośnie, że Sikorski w roli konferansjera wypadł fatalnie.