Carlos Irwin Estévez, bo tak naprawdę nazywa się Sheen, był skazany na sławę od urodzenia. Syn aktora Martina Sheena, błyszczał w filmach „Pluton”, „Wall Street”, „Hot Shots!”, ale to rola w serialu „Dwóch i pół” uczyniła go ikoną popkultury. W szczytowym momencie zarabiał 1,8 miliona dolarów za odcinek, a jego życie prywatne było równie intensywne jak scenariusze, w których grał.

Miłość, skandale i tygrysia krew
Trzy małżeństwa, związki z gwiazdami filmów dla dorosłych, słynne imprezy z zasadami typu „No one can die” i wywiady pełne cytatów jak „mam tygrysią krew” – Sheen był uosobieniem hollywoodzkiego chaosu. Ale za fasadą ekscesów krył się człowiek, który coraz bardziej tonął w uzależnieniach i samotności.

„Następny raz mógłby mnie zabić”
W nowym dokumencie Netflixa i autobiografii The Book of Sheen, aktor mówi wprost:
„Lubię myśleć, że następny raz by mnie zabił.”
Przedawkowanie kokainy, eksperymenty z heroiną i crackiem – to nie są historie z tabloidu, lecz jego własne wspomnienia. Dziś, po 8 latach trzeźwości, Sheen mówi o „shame shivers” – falach wstydu, które pomagają mu trzymać się z dala od używek.

Ojcostwo jako kotwica
Sheen ma czwórkę dzieci: Sami (21), Lola (20) oraz bliźniaki Max i Bob (16). To właśnie one były impulsem do zmiany.
„Musisz być gotowy. Dla nich byłem gotowy”
– mówi. Z córką Sami, która dziś działa na OnlyFans i niedawno ujawniła, że niemal padła ofiarą handlu ludźmi, odbudowuje relację po latach ciszy.
Miliony dla innych – w ciszy
W czasach największej sławy Charlie przekazał ponad 30 milionów dolarów na cele charytatywne – całkowicie anonimowo. Wspierał organizacje zajmujące się autyzmem, badaniami nad rakiem, pomocą dla bezdomnych.
„Nie chodziło o uznanie. Po prostu chciałem pomóc”
– mówił, zakazując swojemu zespołowi ujawniania darowizn.
„To nie comeback. To reset.”
Nowy dokument Netflixa to nie próba powrotu na szczyt. To intymna opowieść o przebaczeniu sobie i innym.

„Nie chodzi o to, żebym uratował moją przeszłość – chodzi o to, żeby opowiedzieć swoją historię”
– mówi Sheen. Bez maski, bez pozowania. Po prostu człowiek, który przestał się bać.
Charlie Sheen kończy 60 lat nie jako bohater skandali, lecz jako mężczyzna, który przetrwał. Jego historia to przypomnienie, że nawet w świecie fleszy i upadków można odnaleźć spokój, jeśli tylko znajdzie się odwagę, by spojrzeć w lustro.