Nazwali ogólnie, słyszeli, że to jest katedra i coś ze świętym Janem, to pewnie imienia. Oni się nie znają, po prostu. Kiedyś mnie Kraśko zaprosił, całkiem przyjemny gość. Ja akurat wróciłem z Meksyku, wyjąłem obrazem Matki Bożej z Gwadelupe i mu podarowałem. Była krótka, sympatyczna wymiana myśli. I on się w tej rozmowie w naturalny, szczery sposób zdziwił, że ja do kościoła chodzę co tydzień. Ja chodziłem częściej, ale on się zdziwił, że co tydzień. Oni się pomylili z tą katedrą świętego Jana, bo nie znają nomenklatury. Trzeba im wybaczyć
– opowiada Wojciech Cejrowski.
Zdjęcie za "Ojcze Nasz"
Znany podróżnik, który przez lata miewał w TVP program „Boso przez świat”, składający się z reportaży z różnych zakątków świata, nigdy nie ukrywał swojej religijności.

Przed laty wzbudził zresztą kontrowersje, gdy oferował swoim fanom zdjęcie za „Ojcze nasz”. Ten zwyczaj zresztą praktykuje nadal, gdy przyjeżdża do Gdańska na słynny Jarmark Dominikański. Cejrowski pozuje wtedy do zdjęć, rozdaje autografy i sprzedaje produkty ze swojego sklepu kolonialnego: sosy, przyprawy, yerba matę, kawę z Ameryki Południowej, naturalne kosmetyki.
Kocha mamę i Jasną Górę
Dziennikarz i podróżnik jest też bardzo blisko związany ze swoją mamą. Oboje są bardzo pobożni, dlatego gdy Cejrowski przyjeżdża do kraju, to regularnie z mamą chodzi do kościoła. Tak też jest teraz, bo podróżnik przebywa w Polsce.

Taki nasz rytuał, że z mamą rano jadę na mszę, potem w środku dnia jest koronka do Miłosierdzia Bożego, to też siadamy i zmawiamy razem. A wieczorem zamykamy dzień Apelem Jasnogórskim. Oglądam ze wzruszeniem codziennie transmisje z Jasnej Góry. I wczoraj na Jasnej Górze był Nawrocki. Nie pchał się do mikrofonu, pomodlono się za niego. To był piękny gest z jego strony „tu byłem”
– przyznaje Wojciech Cejrowski.