Arkadiusz Janiczek to aktor, którego twarzy nie da się zapomnieć - wychowanek Jana Englerta i Radosława Piwowarskiego, szanowany przez widzów i środowisko artystyczne za ogromny talent. 30 lat w zawodzie. 15 lat w małżeństwie. Prawie 3 lata w nieformalnej separacji. Gdyby ktoś powiedział mu kiedyś, jaki los spotka jego związek z Anną, ze skromną studentką z Opola, nie dałby wiary. Dziś zastanawia się, czy jego życie nagle stało się thillerem czy to kontynuacja dramatu „Plac Zbawiciela”, w którym przed laty zgrał główną rolę...
Arkadiusz Janiczek walczy o dzieci
Mglisty poranek na warszawskim Czerniakowie. To tu przy ulicy Zwierzynieckiej 8a znajduje się miejsce budzące grozę wśród rodziców i dzieci będących w ostrych konfliktach sądowych - siedziba Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów nazywana w skrócie „OZSS”. Aktor przyjechał tam przed 9.00, wysiadł z auta, szybko przeżegnał się a potem wyjął z bagażnika czerwoną różę i zniknął w środku. Kilka minut później do budynku weszła żona - Anna ze starszą córką – Niną. Obie zmieniły się od czasów, kiedy rodzina pozowała wspólnie do zdjęć na branżowych imprezach, ale bez trudu można było je rozpoznać. Co działo się w środku można się tylko domyślać, zwłaszcza, że pytany o to Arkadiusz Janiczek nie był zbyt wylewny.
- Ja naprawdę bardzo przepraszam, ale to nie są sprawy, których będę mówił publicznie. Ja jestem szczęśliwy, że po dwóch latach mogłem spokojnie porozmawiać z moją starszą córką. Brakuje mi jej, tak samo jak młodszej Lili. Kocham je bardzo. A róża o którą pan pyta... Róża była dla Niny, bo 14 stycznia miała imieniny
– rzucił przez telefon.
O co chodzi w tej sprawie i dlaczego małżeństwo Janiczków spotkało się w siedzibie OZSS? Anna i Arkadiusz rozwodzą się. Półtora roku temu Janiczek otrzymał sądowy zakaz kontaktów z córką Lilą. Teraz aktor cały w nerwach czeka na opinię specjalistów – czy i w jaki sposób będzie mógł funkcjonować jako rodzic.