Nie milkną echa tragicznej śmierci Katarzyny Stoparczyk. Dziennikarka radiowa w ubiegły piątek wracała ze Stalowej Woli. Jej auto prowadzone przez kierowcę zderzyło się z innym. Strażakom udało się wydobyć dziennikarkę z rozbitego auta, już na jezdni udzielili oni jej pierwszej pomocy, potem akcję reanimacyjną przejęli przybyli na miejsce ratownicy medyczni. Niestety, ich starania nie przyniosły rezultatu. Lekarz stwierdził zgon.

Informacje o śmierci dziennikarki, która zasłynęła z rozmów z dziećmi, dotarła najpierw do najbliższej rodziny, a potem do kolegów dziennikarzy.
Mąż i synowie w żałobie
Dowiedziałam się o tej śmierci w piątek po południu. Zadzwonił do mnie kolega, mówił, że Kasia wracała z festiwalu Stalove, rano prowadziła w jego ramach spotkanie z młodzieżą. Organizatorzy specjalnie dali jej kierowcę, by bezpiecznie wróciła do domu, a tu taka tragedia…. Rodzina prosiła, by do godziny 20 nie podawać tej informacji. My to uszanowaliśmy, ale jeden z portali podał. Kasia miała męża, osierociła dwóch synów. Brak mi słów
– przyznaje Anna Popek w rozmowie z Blask Online.
Obie dziennikarki znały się od lat, mijały się na korytarzach Telewizji Polskiej, a także Polskiego Radia.

Znałyśmy się długo. Kasia współprowadziła program „Duże dzieci” w TVP. Często też widywałyśmy się w radiowej Trójce, bo nasze audycje były w ramówce po sobie. I wtedy miałyśmy okazję rozmawiać. Była bardzo wrażliwa, ciepła, pełna empatii. Nikt tak jak ona nie rozmawiał z dziećmi, wciąż trudno mi uwierzyć w jej śmierć…
- przyznaje Anna Popek.
Wciąż nie wiadomo, kiedy pogrzeb
Na razie nie wiadomo, kiedy odbędzie się pogrzeb Katarzyny Stoparczyk. A wszystko z powodu toczącego się śledztwa prokuratorskiego. Śledczy zlecili sekcję zwłok obydwu ofiar wypadku.

Wynika z niej, że przyczyną śmierci kobiety był uraz wielonarządowy wewnętrzny, natomiast mężczyzna zmarł z powodu urazu czaszkowo-mózgowego
- poinformował media prokurator Piotr Walkowicz.