W Piotrkowie Trybunalskim doszło do kolejnej afery z udziałem prezydenta miasta, Juliusza Wiernickiego (Platforma Obywatelska). Jego żona, Inez Zadumińska, opublikowała w mediach społecznościowych oświadczenie, w którym zarzuca mu m.in. zastraszanie i nadużywanie władzy.

Przyjechał rano pod moją nieobecność do domu, rozwiercił zamki i po raz kolejny wynosi rzeczy z naszego wspólnego majątku. Nie czeka na sprawę rozwodową, na podział majątku jak zwykli ludzie. Dwukrotnie wzywana była dzisiaj policja, pouczyła go, że ma prawo zabrać tylko swoje rzeczy osobiste, ale swoje rzeczy osobiste zabrał na koniec stycznia, później przyjechał kolejny raz 3 autami żeby zabrać kolejne wspólne rzeczy (co również zostało zgłoszone) i dzisiaj znowu. Uważa, że jest ponad prawem. Wielokrotnie przyjeżdżał pod dom i wchodził na posesję w nocy, czuje się zastraszona i mam dość udawania, że jego zachowanie jest okej. Ma niebieską kartę, ale ogromną władze w rękach. Prokuratura działa opieszale a ja mam dość bronienia jego wizerunku ze względu na lata, które nas łączyły. Tak nie zachowuje się dobry człowiek. To nie jest zachowanie godne prezydenta miasta. Jest mi wstyd, że tak aktywnie uczestniczyłam w jego kampanii i namawiałam do głosowanie na niego. Jest mi zwyczajnie po ludzku przykro, że ktoś z kim byłam ponad 12 lat może się tak zachowywać
- napisała Zadumińska i wrzuciła nagranie z całej sytuacji.
W odpowiedzi, również na Facebooku, Wiernicki nazwał słowa żony „fałszywymi oskarżeniami i nieprawdziwymi informacjami”. Zapowiedział też podjęcie kroków prawnych, argumentując, że jego dobra osobiste zostały naruszone. Nie odniósł się jednak szczegółowo do samego przebiegu zdarzenia.
To nie pierwszy raz, gdy nazwisko Wiernickiego (Platforma Obywatelska) pojawia się w kontekście obyczajowym. W czerwcu lokalne media opisywały tzw. „aferę rozporkową” w piotrkowskim urzędzie. Wiernickiemu zarzucano wówczas romans z jedną z pracownic, co miało wpływać na relacje w magistracie. Sprawa odbiła się szerokim echem, a w sieci pojawiły się apele o jego ustąpienie ze stanowiska.

Sam Wiernicki wówczas nie zaprzeczył istnieniu relacji, twierdząc jedynie, że „to jego prywatna sprawa”. Jak podaje serwis Nasze Miasto, w czerwcu skomentował całą sytuację krótko:
Nie zamierzam odnosić się do plotek.
Na razie nie wiadomo, czy w związku z najnowszymi wydarzeniami rada miejska lub inne instytucje podejmą jakiekolwiek działania. W przestrzeni publicznej nie brakuje jednak głosów, że Wiernicki powinien przynajmniej zawiesić pełnienie obowiązków do czasu wyjaśnienia sytuacji.
Do sprawy wrócimy.