Od pogardy do dotacji
Krystyna Janda przez lata była twarzą artystycznego oporu wobec zwolenników PiS. W wywiadach nie przebierała w słowach — wyborców Kaczyńskiego nazywała „ciemnogrodem”, „tłuszczą”, „niewykształconymi”, a ich decyzje polityczne określała jako „hańbę narodową”. Jej pogarda wobec przeciwników Platformy Obywatelskiej była tak jawna, że nawet sympatycy PO zaczynali się krzywić.

A teraz? Teraz Janda trafia na listę beneficjentów KPO — obok zespołu z jedną piosenką i klubów dla swingersów. Bo przecież kultura musi być wspierana, zwłaszcza ta, która od lat wspiera „właściwą” stronę sceny politycznej.

Dotacje od Trzaskowskiego? To już tradycja
To nie pierwszy raz, gdy Janda otrzymuje publiczne pieniądze. Jej fundacja była wielokrotnie wspierana przez miasto stołeczne Warszawa, a Rafał Trzaskowski nie szczędził środków na jej działalność. W 2021 roku jej teatry otrzymały ponad 2 miliony złotych z miejskiej kasy. A bilety? Ceny do Teatru Polonia czy Och-Teatru potrafią osiągać 120–140 zł za sztukę — czyli tyle, ile przeciętny obywatel wydaje na zakupy spożywcze na kilka dni.

Elita doceniona — w końcu!
Janda od lat kreuje się na przedstawicielkę „lepszej Polski” — tej wykształconej, europejskiej, postępowej. I choć przez lata narzekała, że „państwo jej nie wspiera”, teraz wreszcie została doceniona. Nie przez ciemnogród, nie przez „tłuszczę”, ale przez tych, którzy wiedzą, że kultura to inwestycja. Nawet jeśli to inwestycja w spektakl, który obejrzy garstka widzów za 140 zł.

KPO: Plan Odbudowy czy Plan Opluwania?
KPO miał odbudować Polskę po pandemii. Tymczasem finansuje spektakle dla dla tych, którzy sami siebie uważają za „elitę”, koncerty dla dziennikarzy i imprezy dla swingersów. A my? My będziemy to spłacać. Bo przecież kultura kosztuje, zwłaszcza ta, która przez lata opluwała połowę społeczeństwa.