Zaginięcie Iwony Wieczorek
Mija dokładnie 15 lat od tajemniczego zaginięcia Iwony Wieczorek, które wstrząsnęło całą Polską. W nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku 19-latka wracała samotnie z imprezy w sopockim Dream Clubie. Kamery monitoringu uchwyciły ją po raz ostatni przy wejściu na promenadę prowadzącą na plażę. Potem – ślad po niej zaginął.

Od tamtej nocy w sprawie przewinęło się wiele wątków, tropów i domysłów. Ale jeden mężczyzna od początku znajdował się w centrum tej tragedii: Paweł P., znajomy Iwony, który bawił się z nią tamtej nocy w klubie. To właśnie on usłyszał zarzuty i do dziś pozostaje jedynym podejrzanym w sprawie.
W grudniu 2022 roku śledczy postawili mu zarzuty zacierania śladów przestępstwa. Prokuratura zarzuciła mu m.in. bezprawne wejście do mieszkania Iwony po jej zaginięciu. To wydarzenie – jak twierdzi sam Paweł P. – kompletnie zrujnowało jego życie prywatne i zawodowe.
W opublikowanym właśnie oświadczeniu, przekazanym za pośrednictwem dziennikarza Mikołaja Podolskiego, Paweł P. mówi wprost: ma dość milczenia i chce walczyć o swoje imię.
„Ja, Paweł P., stanowczo oświadczam, że nie zgadzam się na publiczne rozpowszechnianie przez funkcjonariuszy Policji i Prokuratury informacji, które rzekomo mają pochodzić z akt postępowania, a w rzeczywistości są nieprawdziwe i godzą w moje dobre imię”
– czytamy.
To jednak dopiero początek. Mężczyzna, który od lat żyje na cenzurowanym, nie kryje emocji. Jego słowa to akt oskarżenia wobec instytucji, które – jak twierdzi – zniszczyły mu życie.
„Od blisko 15 lat ja i moja rodzina żyjemy w cieniu tej sprawy. To nie jest zwykła procedura – to ciągła trauma, która odebrała mi zdrowie, poczucie bezpieczeństwa i szansę na normalne życie. Sprzęt mojej rodziny i mój zatrzymywano na ponad dwa lata, a gdy go zwrócono – był zniszczony lub niekompletny. Zniknęły także materiały dowodowe, które miały kluczowe znaczenie dla wykazania prawdy. To nie są drobne błędy – to działania, które złamały moje życie i naraziły na cierpienie moich bliskich, bo nie cierpię tylko ja”
– napisał Paweł P.

"Nie mam nic do stracenia"
W finale mocnego oświadczenia Paweł P. stawia sprawę jasno: nie zamierza już się cofać. Twierdzi, że dziś został mu tylko jeden cel – ocalić dobre imię, które, jak mówi, odebrano mu niesłusznie. I jeśli nie znajdzie sprawiedliwości w Polsce, pójdzie dalej – na arenę międzynarodową.
„Dziś nie mam już nic do stracenia poza własnym imieniem, które staram się ratować. Piszę to, bo chcę, aby opinia publiczna wiedziała, że w Polsce w 2025 roku wciąż można niszczyć świadków, manipulować ich rolą, pomijać fakty i na oczach wszystkich prowadzić grę kosztem ludzkiego życia i zdrowia”
– oświadczył.

Śledztwo w sprawie zniknięcia Iwony Wieczorek formalnie trwa. Przewinęło się przez nie wiele niejasności, niedopowiedzeń i kontrowersji, także wokół działań samych służb. W tle wciąż pojawiają się pytania o błędy śledczych, zaniedbania i możliwe mataczenia.
Czy Paweł P. rzeczywiście padł ofiarą systemu? Czy może wie więcej, niż mówi? Jedno jest pewne – sprawa Iwony Wieczorek wciąż pozostaje jedną z największych zagadek współczesnej Polski.
